IMPULS 1
Wpadł do ciemnego korytarza, słyszał za sobą kroki nadbiegającego przeciwnika.
Strzał, rakieta -dostał- "Gdybym to ja strzelał sukinsyn już by nie żył "
- pomyślał, unik w prawo, podskok "Uff jest wyjście- wybiegł. " Gdzie jest
Killer?", rozłączyli się jakieś pięć minut temu i od tego czasu już go nie
widział, ani nie słyszał - cisza w eterze "Musiał zepsuć się nadajnik w
hełmie. A może jego szczątki, smażą się gdzieś pomiędzy urwiskiem a plazmą? Nie
jeszcze się taki nie urodził " poprawił się natychmiast. Usłyszał coś nagle, z
za rogu wyskoczyło czterech Gangersów -" Już po mnie z dwoma może bym sobie
poradził?" Ruszył, podskoki uniki, strzały z pół obrotu "Kończy mi się
amunicja " - biegł dalej - "To już koniec, ślepy zaułek jak mogłem
zapomnieć przecież znam ten poziom niemal na pamięć... " Usłyszał warkot rakiet
i mnóstwo rozprysków -
- No to mogę się teraz tylko modlić o jakiś cud - powiedział na głos
- Albo o Killera frajerze... ha ha ha...
- Killer dlaczego zawsze mi to robisz?
- Żeby było zabawnie, Kręty, przecież wiesz nie ma ryzyka nie ma zabawy!
- Ale dlaczego to ja muszę zawsze ryzykować?"
- No cóż, ślepy los, jak to mówią- głowa do góry kawaleria zawsze przybędzie na
czas mały.
No dobra koniec gadania, bierzemy się do roboty, zostało jeszcze trzech do rozwalenia.
Ostatni raz widział ich przy basenie, to Tygrysy. Będę Cię osłaniał. Idziemy!
- Nie, nie tym razem tatuśku, teraz ja będę z tyłu i radzę Ci jak tylko ich zobaczysz
to uciekaj z pola ostrzału bo i tobie może się dostać!"
- No dobra, nie wściekaj się. Zabawmy się !
To była pestka, Tygrysy ruszały się jak muchy w smole, cali obładowani amunicją-
żółtodzioby zawsze popełniają ten błąd- mnóstwo amunicji, mnóstwo broni i
żółwi krok. Nie ma to jak jedna dobra spluwa i kilka sztuk amunicji - lekcy szybcy i
zabójczy. Dopadli ich przy trzecim teleporcie - po jednym strzale z rakietnicy na
każdego i było po wszystkim Ostatnie żniwo należało do Krętego. Bracia K&K znowu
byli górą!
Zdjęli hełmy i rękawice przybili piątkę z dodatkami i zapalili po cygarze popijając
je najgorszą whisky jaką można tylko kupić w sklepach. Gdyby mieli trochę kasy na
pewno złapaliby jeszcze po jednym buchu. No cóż zawodowcy mają swoje przyzwyczajenia.
To była krótka sesja, sześć godzin na serwerze Bramanti - najlepszym na
peryferiach. Do głównych już dawno mieli zakazany wstęp - byli za dobrzy, poza tym
rozwalili kilka banków danych, i nie jedna agencja rządowa na nich już od dobrych
pięciu lat - ale cóż internet jest duży - a ich tylko dwóch . Tacy jak oni spotykali
się już tylko na zadupiach - poszukiwani hakerzy, wściekłe psy Quakowych poziomów.
Hakowali żeby zarobić na życie - żyli po to żeby grać!
- Czas się zbierać i odebrać trochę kasy bo kończą się już cygara i prochy! Poza
tym, moglibyśmy w końcu coś zjeść"- rzucił Killer.
Wyszli z bunkra, ruszyli do Pneumonu. Mieli spotkanie z Borysem.
IMPULS 2
Pierwsze wrażenie jakie odniósł Killer przy wejściu do klubu , miało charakter
raczej intymny. W Quak-u był szczęściarzem w życiu zawsze obrywał pierwszy. No cóż
kilka zębów mniej... Zaraz potem zwalił się na niego powalony kopniakiem Kręty.
Nim dojrzał ich Borys przyjęli kilka znakomitych sierpowych, prostych i różnych innych
części umeblowania tego zakładu dla obłąkanych
Borys się nie spieszył, zbliżał się powolnym krokiem z kretyńskim uśmiechem w
towarzystwie swoich goryli.
-Wybaczcie chłopcy. - zagaił kiedy goryle utorowali drogę zmaltretowanym hakerom -
Nieźle oberwaliście, no ale jak mówiła moja babka do wesela się zagoi" i
obdarzył towarzystwo zdrowym niepohamowanym rżeniem co znaczyło u niego ogromną
radość - Pneumonu to najlepsza i najspokojniejsza knajpa w Bagnie - ciągnął dalej-
przynajmniej 6 razy w tygodniu jest tu spokojnie. Dziś mieliście pecha.
- Skończ z błaznowaniem Borys, i dawaj kasę. Jesteśmy spłukani, a ty nam nie
zapłaciłeś za ostatnią robotę!
- Mam dla was dobre wiadomości i prezenty, ale o kasie musicie na razie zapomnieć ...
- Daj spokój. Nie mamy nawet na syntetyczne żarcie, nie mówiąc już o jakimś
organicznym.
- Nie mówiłem o drobnych... Za kogo wy mniemacie?
- Drobne to znaczy ile ?
- Cztery , pięć stów ?
- Chcesz nas zagłodzić?
- Przecież i tak wszystko wydacie na cygara i prochy.
- Przynajmniej patol, ohydny Izraelito,
- Niech będzie osiem stów, ale biorąc pod uwagę co dostaniecie w zamian za resztę
waszej doli to jestem przynajmniej dwa razy tyle do tyłu... No i jakie możliwości.
Jeszcze jedno, jestem obywatelem świata a to że jestem obrzezany to jeszcze nic nie
znaczy!
- Wredny komuch!
- Zapraszam w moje skromne progi przyjemniaczki ...
Biuro Borysa wyglądało jak połączenie Penthausu z gwiezdną stacją NASA. Przejście z
niemal średniowiecznego klimatu Pneumonu, wprawiało w zdumienie wszystkich, nie
zależnie od tego jak często bywali o Borysa I tym razem K&K mieli uczucie jakby
przenieśli się czasie. Perskie dywany, kryształowe stoły, zabytkowe biurko w stylu
Ludwika XVI, mnóstwo bajońsko drogich reprodukcji na ścianach no i suto zaopatrzony
barek do którego bracia udali się natychmiast.
- Nie boisz się Borys że ktoś nie znający Ciebie pomyśli że jesteś estetą? -
powiedział Kliller nalewając sobie szklaneczkę whisky.
- No co ty Killer to połączenie malarstwa z sześciu wieków z cackiem jakim jest
konsola zajmująca drugą połowę pokoju nazwał bym raczej kiczem- niezgodzie się
Kręty pociągają z butelki z której nalał sobie Killer
- Dość tego dowcipnisie skoro zaspokoiliście swoje pragnienie ja pragnął bym
zaspokoić wasza palącą ciekawość
- Najpierw kasa.. - odpalił Kręty.
- Jak zobaczycie co mam dla was to zapomnicie o całym świecie!
- Niech Ci będzie, pokaż te swoje gadżety .
Jak tylko zobaczyli deki wiedzieli co mają przed sobą, nie musieli nawet wchodzić do
sieci. Do tej pory słyszeli tylko plotki - a teraz : najnowsze dziecko Mitsumi,
satelitarne deki z samo rozszerzalnym RAM. Milion kombinacji połączeń zanim wejdziesz
do sieci - żadne istniejące urządzenie nie jest w stanie ich wytropić. No i
największy bajer: autopilot pozwalający modyfikować wirusy w czasie ich pracy. Raj dla
artystów, niewiarygodne możliwości improwizacji dla ludzi z wyobraźnią. Cacko w sam
raz dla nich. Wraz z dekiem rękawice zrobione na zasadzie matrycy odwzorowywującej
układ każdego nerwu na ludzkiej dłoni. Kiedy je włożysz nie wydaje Ci się że
trzymasz coś w dłoni Ty to po prostu masz .W zestawie oczywiście hełm wyposażony, na
podobnej zasadzie jak rękawice, w sieć czujników, współdziałających z impulsami
elektrycznymi zachodzącymi w mózgu użytkownika. Okulary nie były już potrzebne obraz
przekazywany był bezpośrednio do ośrodków mózgowych. Ludzkie oko nie mogło by
widzieć ostrzej!. Jednym słowem absolutny odjazd!
- To wasza zapłata- rzekł Borys wkładając nowiutki dysk do jednego z napędów na jego
konsoli - całego wirusa nie udało mi się zdobyć. Teraz to już nie możliwe. Nie ma po
prostu na świecie ani jednej pełnej wersji tego drania. Swoją drogą to niewiarygodne,
że komuś udało się kiedyś napisać tak doskonałego robaka, żeby był w stanie
niszczyć bazy bez względu na zabezpieczenia. Gonzo był bez wątpienia geniuszem. Nie
pamiętacie co się z nim stało po tym jak wyczyścił bazę giełdy w Hongkongu?:
- Borys, przecież wszyscy wiedzą - MADH go przyskrzynił i chyba jeszcze siedzi do tej
pory. Dostał dożywocie!- przypomniał Kręty.
- No ale gdyby miał te deki na pewno by go nie dorwali. Musiała być niezła balanga. -
rozmarzył się Killer
- Tak więc oddaję do waszej dyspozycji ten algorytm. I tak mnie więcej kosztował niż
wam jestem winien. Dodatkowo znalazłem dla was w najdokładniejszy z niedostępnych
opisów Gandalfa. No cóż macie kręgosłup, resztę wirusa musicie odbudować sami -
skończył swoje wynurzenia Borys podając dysk wraz z obiecaną kasą.
- Teraz jesteśmy kwita chłopcy.
Killer wziął dysk i kasę nawet na nie patrząc. Wraz z Krętym wyobrażał sobie jakie
to niesamowite numery mogli by wyciąć mając na kilka godzin deki stojące przed nimi.
- Przestańcie się już ślinić, na widok tych dwóch malców, jeśli chcecie mogą być
wasze - rzucił niedbale Borys wskazując brudnym paluchem urządzenia na biurku.
- Dodatkowo jeśli podejmiecie się no i oczywiście wykonacie robotę którą wam chcę
właśnie zlecić, dostaniecie po trzysta kawałków na głowę a także dożywotni kredyt
w barze Pneumonu
- O nie, dzięki Borys, nie przeżyli byśmy nawet pierwszej kolejki w twojej mordowni.-
odezwał się Kręty
- Tylko bez brzydkich wyrazów - to moje dziecko i bardzo jestem z niej dumny!- rzekł
niemalże obrażony Borys
- OK przepraszam - odpowiedział skruszony - co mielibyśmy za tyle kasy zrobić?
- To będzie dla was jak bułka z masłem!. Jesteście najlepsi i nie mógł bym sobie
wyobrazić kogoś innego do tej roboty.
- Przestań kadzić. Przejdź do rzeczy- odparł zniecierpliwiony Killer
- No cóż, dobra. Macie się włamać do Wezuwiusza i wykraść dane dotyczące
kontraktów zbrojeniowych rządu na najbliższe pięć lat.
- Brałeś coś Borys. To nie wykonalne! Nawet Gandalf by tego nie dokonał a co dopiero
jego kręgosłup w pojedynkę!
- Przecież będzie was dwóch! - powiedział Borys
-Nic z tego - rzucił Killer
-Killer nie łam się - szeptem powiedział Kręty- te deki są warte dziesięć razy tyle
co gotówka którą nam proponuje. Potargujmy się jeszcze, bierzemy deki a potem
będziemy się zastanawiać jak to zrobić.
-Z choinki się urwałeś? Przecież nikt jeszcze nie złamał kodów wejściowych
Wezuwiusza! To najlepiej strzeżony system w całym informatycznym świecie!
-Pomyśl o dekach i kasie! Poza tym Gandalf może nam rzeczywiście sporo pomóc!- kusił
Kręty.
-Bez jaj... Borys. To śmierdzi! Cholernie śmierdzi! - odezwał się głośno Killer- Po
bańce na głowę i możemy spróbować!
-Jak się wam nie uda to i tak długo nie pożyjecie!. Myślałem że będziecie chcieli
więcej! Umowa stoi! Macie na to trzy miesiące połowa kasy wpłynie na wasze konto za
dwa tygodnie reszta po robocie. I jeszcze oto mały prezent! - powiedział podając im
zawiniątko- chyba nie zapomnieliście że jest gwiazdka!
Zaciekawieni bracia rzucili się do odwijania zawiniątka.
- Dzięki stary, od lat nie miałem w ustach prawdziwego kubańskiego cygara!
- To miło z Twojej strony Borys, że o nas nie zapomniałeś
- No i co się tak głupio uśmiechacie- rzucił Borys szczerząc zęby w ohydnym
uśmiechu - przecież nie oczekuję od was rewanżu ! No a teraz spadajcie zobaczymy się
za trzy miechy ...
IMPULS 3
Po wyjściu z Pneumonu K&K zdecydowali się wyskoczyć na małe party do
pobliskiego CyberZjazdu. Przedtem jednak musieli przygotować się do długiej ciężkiej
pracy no i oczywiście odnieść deki w bezpieczne miejsce. Ponieważ znali się aż za
dobrze wiedzieli, czym wyjście na miasto może się dla nich skończyć. Postanowili
więc przed wyjściem do Zjazdu, zrobić zakupy potrzebne na długie miesiące, które
spędzą pracując nad zadaniem od Borysa.
Na początek pomyśleli o uzupełnieniu zapasów cygar i whisky. Ponieważ, zakupy i tak
musieli zrobić w jednym z megamarketów kupili przy okazji trochę zwykłego żarcia,
przede wszystkim owoce i warzywa. Po skończonych zakupach pozostało im jeszcze tylko
wpaść po prochy. Jak zwykle wzięli sporo żywieniowych kapsułek pochodzących z racji
Marines, no i trochę najzwyklejszego speed'a na poprawę krążenia. Teraz byli już
gotowi. Odnieśli zapasy do bunkra, dobrze ukryli deki i uderzyli do CyberZjazdu.
CyberZjazd jak sama nazwa wskazuje był totalnym odpałem w tak wielu niespodziewanych
kierunkach, że wszyscy trzeźwi goście widzący po raz pierwszy scenerię księżycowej
dżungli wypadali z baru wrzeszcząc w przerażeniu. Nikt kto tam trafił nie był już
nigdy taki jak przedtem! Bracia uwielbiali ten klimat mentalnego wyzwolenia. Nigdy nic nie
pili i nic nie brali przed wejściem - zresztą po co?- wystarczała adrenalina!
Każdy nawiedzający Zjazd musiał przejść przez Piekło- najniższy poziom klubu
dostępny dla wszystkich. Stała niezmienna sceneria był odwzorowaniem krajobrazu
Księżyca, w którym wyrastały kopie różnego rodzaju pojazdów oraz wspólne dla
wszystkich poziomów ogromne makiety matryc, konsoli, dysków i innych części
budujących cyber świat. Na tym wszystkim wszędobylski "pył księżycowy"
który składał się z popiołu papierosowego, odłamków butelek, plastikowych kubków,
szklanek i mnóstwa innych odpadów zbieranych od kilku lat przez wszystkie poziomy.
Jednym słowem totalny chlew. A w środku tłumy, pijanych, naćpanych ludzi i
wdzierający się w umysł ogłuszający trans.
Pozostałe trzy poziomy zmieniały wystrój w zależności od mody i fascynacji
właścicieli. Wystrój pierwszego - po prawej stronie na półpiętrze - zwanego Kryptą
już od jakiegoś czasu pozostawał w stylu wyjętym żywcem z mrocznych kryminałów
Chandlera z podobiznami Bogiego w każdym możliwym miejscu. Drugi- nieco z lewej od
Krypty z tym, że kilka metrów wyżej - do złudzenia przypominał wnętrze
średniowiecznej warowni ( sposób zabawy obecnych bywalców do odzwierciedlał atmosferę
mordu, rozpusty i zniszczenia jaka musiała panować w obleganej od miesięcy twierdzy!).
Trzeci najwyższy poziom tylko dla przyjaciół i nielicznych którzy przeżyli pozostałe
- zwany Wiecznym Odkupieniem - był obecnie wierną kopią drugiej Gwiazdy śmierci!!
Najwyraźniej właściciele byli pod ogromnym wrażeniem szóstej poprawionej wersji
meghitu jakim była trylogia Gwiezdne Wojny ( chodzą plotki że syn Lukasa ma zamiar
nakręcić kolejne trzy części). Kręciło się tam więc mnóstwo szturmowców
Imperium, kilku rycerzy Jedi z szaleństwem w oku i mocą w kielichu oraz cała armia
kosmicznych stworów rodem z trylogii.
Pikanterii całej scenerii dodawały specjalnie wyszukane Tajskie dziwki tańczące na
wszystkim na czym potrafiły się utrzymać ( a umiały dużo!). Na każdej części
ciała, doskonale widocznej dla gości, miały wytatuowane ceny - płaciłeś w
zależności od tego z której strony chciałbyś ją ugryźć.
- O stary nie widziałem prawdziwej kobiety od dobrych kilku miesięcy, nie mówiąc już
o seksie!
- Racja, mam dość interaktywnych igraszek- może w końcu coś żywego Kręty!
- Ile mamy kasy?
- Jakieś trzysta dolców.
- A więc albo dziwki albo mały odjazd co?
- Hmm...
- Nie... To zużyte profesjonalistki, zabawimy się z laskami z internetu, a póki co
weźmy po drinku i... "po Wieczne Odkupienie!"
K&K zaliczali się zarówno do przyjaciół jak i do tych co przeżyli (zawsze lubili
wyzwania). Przyjęto ich więc w Odkupieniu z należnymi honorami. Przysiedli się do
stolika zajmowanego przez trzech szturmowców i Jabe bawiącego się z R2-D2 za którego
przebrana była jedna z kelnerek. Zamówili po dwa drinki z chmurką i powoli odchodzili w
mroczne zakamarki swoich umysłów. Ostatnim zapamiętanym faktem był sztuczny pożar
wywoływany raz na kilka dni przez prowadzących imprezę DJ -ów ku uciesze
wtajemniczonych wyższych poziomów i rozpaczy Piekła. I tym razem trik zadziałał -
kiedy wybuchły płomienie z księżycowych gejzerów - w gości uderzyła fala krzyku i
płaczu całkowicie zagłuszająca muzykę. To był początek! Panika osiągnęła apogeum
kiedy setki osób próbowało wydostać się przez kuloodporne szyby, lub wspinało się
na zwisające okablowanie - radośnie odcinane przez bawiących się na górze. Zasada nr
1: nikt z Piekła nie mógł się wydostać na wyższy poziom- najwyżej na zewnątrz.
Humanitarnie nie zamykano drzwi wejściowych by część ludzi o słabszych nerwach mogła
opuścić nieprzyjazne progi. Zwykle po całym zajściu w Piekle pozostawała czwarta
część populacji całego wieczoru: ci którzy już raz to przeżyli, ci którzy mieli
jeszcze trochę poczucia humoru oraz ci którzy z powodu niemocy np. alkoholowej nie byli
w stanie ruszyć się z miejsca! Niestety jak każde wielkie widowisko i to miało swoje
ofiary ale cóż nic nie dzieje się bez bohaterów. K&K odpłynęli ...
IMPULS 4
... biegł już zbyt długo, nie znał tego poziomu i nic nie było tu znajome.
Otaczający syk lawy i świst pocisków niemalże go ogłuszył. Dawno nie miał amunicji.
Po drodze nie znalazł żadnego zaopatrzenia. Biegł dalej. Nie poddawał się - wiedział
że prędzej czy później zjawi się Killer. Tym czasem przeciwnicy doganiali go a
strzały choć rzadsze stawały się coraz bardziej celne. Brakowało mu już tchu.
Wybiegł na mostek prowadzący przez lawę i tam go dopadli. Nie trafili bezpośrednio -
pocisk z bazooki uderzył tuż pod jego nogi, ale to i tak wystarczyło - uderzenie i
wybuch przerzuciło go ponad barierką Jeszcze metr może dwa i upiecze się w gorącej
lawie... Nie było już dla niego ratunku. Kiedy, w końcu dotarło do niego co się
dzieje rozległ się przeraźliwy krzyk...
- Nie, błagam nie Killer pomóż mi smażę się NIeeeeeeeeee....
- Kręty, obudź się co się dzieje!!- krzyczał przerażony Killer próbując obudzić
przyjaciela.
- Co... co... co.... ja żyję... - odezwał się ledwo przytomny Kręty
- Trochę godności! Miałeś zły sen brachu to wszystko...
- O kurcze gdzie deki...
- Tam gdzie je zostawiliśmy. A co?
- Muszę zagrać bo zwariuję! Idziesz ze mną?
- Jasne, też o tym śniłem przez całą noc a właściwie przez ostatnie trzy doby!
Musimy ograniczyć wizyty w CyberZjeździe.
Kręty rzucił się w gorączce do wyjmowania deków. Z trzęsącymi się rękami
podłączył je do jednostki. W tym czasie Killer zajął się podłączaniem rękawic i
hełmów. Zaledwie w ciągu minuty wszystko było gotowe do akcji. Zjedli jeszcze po dwie
porcje racji żywnościowych w kapsułkach i odpalili deki.
- No to gdzie zaczynamy !
- Może rozgrzewka na Bramanti - a potem przetestujemy możliwości naszych maleństw?!
- W zasadzie jest mi wszystko jedno - przecież i tak chodzi tylko o to żeby grać!
- Ciekawe kogo spotkamy ...
Weszli do internetu. Połączyli się z głównym systemem dla ich okręgu, po przez
Izbirgisa ( satelitę Estońskiego) po czym korzystając z tego samego łącza weszli do
Ukraińskiego UPA ( unikany przez większość nawet doświadczonych hakerów ze względu
na powiązania z Rosyjską mafią - w środowisku hakerskim zwany Targiem Niewolników-
nie jeden Kowboj stracił tam swoją samodzielność) - skąd lekkim ślizgiem na Bliski
Wschód, potem Europa, Azja i z powrotem na rodzime śmiecie gdzie działał Bramanti.
Teraz pozostało tylko wpisać kod wejściowy i prosić o przyjęcie do gry. Uzyskali
pozwolenie od administratora serwera. Na konsolach obu deków pojawiła się komenda:
"Connect to host XTRC 99002"
- Miejmy nadzieję że wylądujemy w miarę miękko! - powiedział Kręty.
- I niezbyt daleko od siebie. To jak?- dodał zniecierpliwiony Killer.
- ENTER - krzyknęli obaj, egzekwując jednocześnie polecenie.
IMPULS 5
Killer od razu dostał się pod ciężki ogień z granatnika. Kręty wylądował dużo
spokojniej ale pod wpływem rzucanych z szybkością karabinu maszynowego przekleństw
partnera natychmiast włączył się do walki. Artystyczne wręcz wiązanki Killera, nie
pozwoliły Krętemu na marnowanie czasu, zebrał więc po drodze zwykłą dwururę i
pobiegł w kierunku kumpla.
"Może coś lepszego trafi się po drodze? " -pomyślał Kręty. Trafiła
się... ale tylko zbroja. "No cóż" myślał - "zabawię się w Supermana
"
- Killer żyjesz jeszcze?
- Żyję, ale ledwo, ledwo ..
- A gdzie mlekiem i miodem płynące morze twoich jakże uroczych przekleństw?
- Skończ z tymi poetyckimi porównaniami i ratuj bo stra...sznie... kru...cho ze mną.
Biegnę do apteczek za czarnym korytarzem. Proponuję zasadzkę w korytarzu prowadzącym
do drugiego jeziorka lawy...
- Zgoda, ale mam tylko dwururę! Więc nie licz na zbyt wiele!
- Będziemy walczyć do ostatniego procenta życia!
- Ty Killer i tak nie masz zbyt dużego wyboru, a ja mógłbym znaleźć nieco
skuteczniejszy wymiatacz!
- Zdrajca!!! Tak na marginesie: hełm i rękawice są naprawdę ekstra, czułem każdy
odłamek bijący w pierś. A odblask wybuchów niemal mnie oślepił! Ale jazda!!!
- Racja rzeczywiście niezłe, czuję nawet ciepło bijące od lawy, ale to wszystko nic,
zobaczymy jakie wrażenie przyniesie rozwalenie tych dupków? No dobra jestem, gotów do
rozwałki!
- Schowaj się ! Jeszcze ich nie widzę!- powiedział Killer
- Słuchaj Killer - bąknął po chwili namysłu Kręty - Mam inny pomysł. Ja ich przez
chwilę zatrzymam a ty skocz po bazookę, pamiętasz przecież jest tuż za teleportem...
W innym wypadku możemy się pocałować no wiesz gdzie ...
- Nie dasz rady ich sam zatrzymać, a ja nie zdążę wrócić z giwerą!
- Nie martw się, gdyby byli dobrzy nie daliby nam tyle czasu. Są za ostrożni - poza
tym, mam dwieście zbroi no i sporo wrodzonego sprytu. Więc wal śmiało przyjacielu! Ja
będę na Ciebie tu czekał cały i zdrowy!
- Na twoje ryzyko - tylko nie miej potem do mnie żalu!
Rozdzielili się. Killer ruszył z kopyta w stronę teleportu. Miał cholernie mało
czasu. W tej samej chwili Kręty stanął w cieniu korytarza gotowy do strzału i
natychmiastowego odskoku.
- Kiiiiilleeeeeer rusz tyłek! Jest ich co najmniej dziesięciu a ja mam zamiar za chwilę
otworzyć ogień!!!! Chyba nas rozpoznali, i teraz wszyscy razem chcą nam skopać dupę!
Ruszaj się błaźnie. Chyba tym razem się nieco przeliczyłem. Tą dwururą mogę
najwyżej zrobić któremuś z nich dobrze...
Kręty ruszył, a przeraźliwe "BANZAI" mało nie rozwaliło Killerowi
bębenków w uszach.
Korytarz był wąski mieściło się tylko trzech w rzędzie. No i oczywiście szli
trójkami jak barany na rzeź! "Gdybym miał tylko bazookę, nie było by z n ich co
zbierać po jednym, dobrym strzale" pomyślał. Instynktownie rozdzielił po dwie
kulki każdemu z pierwszego rzędu. Za nim wyskoczyła następna trójka waląca z rakiet,
zdążył się schować za ścianą. Uklęknął wychylił się i za nim wystrzelili drugi
raz obdarzył każdego z nowej trójki przynajmniej jedną kulką "Komuś muszą
puścić nerwy- pomyślał Kręty. Zdążył jeszcze raz wystrzelić, schował się za
załomem i zaraz potem usłyszał kilka wybuchów w głębi korytarza. Żaden pocisk nie
doleciał nawet w pobliże jego kryjówki. Nie mylił się - komuś puściły nerwy.
Zawsze puszczały! Szczególnie sczylom. Tym razem podskoczył i walnął jeszcze kilka
razy na oślep. To ostatni atak, a w zasadzie akt rozpaczy, na który mógł sobie
pozwolić. Tamci doszli już do siebie i jedyną rzeczą jaka mu pozostała była ucieczka
...
Kiedy krwiożercze BANZAI ogłuszyło Killera, szybko przekalkulował drogę, możliwości
Krętego i już wiedział że znowu zdąży - może nie tak efektownie jak poprzednim
razem, ale zdąży. Nie mógł ryzykować: to co robił teraz Kręty i tak graniczyło z
samobójstwem! Zwiększył tempo i pobiegł w kierunku odgłosów walki. Wpadł do sali,
instynktownie kryjąc się w półcieniu. Nie słyszał już strzałów z dwurury. Teraz w
uszach brzmiały tylko odgłosy latających rakiet. W takich sytuacjach nie mieli zwyczaju
porozumiewać się w eterze. Rozumieli się bez słów... Nagle zobaczył wbiegającego
Krętego. Widział krew -"Musiał nieźle oberwać pomyślał, ale jeszcze trochę
wytrzyma.- i pozostał niezauważony w półcieniu. Widział jak pociski wybuchają
wokół, raniąc go boleśnie. Kręty poruszał się teraz jak mucha w smole. Uciekał w
kierunku wschodniego korytarza. jeśli rakieta dosięgnie go zaraz przy wejściu odłamki
wyślą go na tamten świat! Ale - jeśli uda mu się schować za rogiem to ma jakąś
szansę. Ryzykowne ale w zasadzie jedyne wyjście w jego sytuacji. Przeciwnicy nie byli
już tak ostrożni jak przedtem. I równie nie rozważni jak w korytarzu z Krętym. Biegli
w kupie rozpychając się jeden przez drugiego, walcząc o to kto rozwali dogorywającego
partnera. Za chwilę wbiegną do korytarza w którym zniknął Kręty. Killer wycelował.
Zostało im jeszcze osiem , siedem, sześć - czas jakby stanął w miejscu - jeszcze
pięć metrów zanim znikną w mroku korytarza - powinien już strzelać cztery , trzy ,
dwa ... i poszło! Zamknął oczy "Módl się Kręty bym trafił!" - pomyślał
trochę przerażony Killer. Jeśli nie trafię to on zginie" myślał otwierając
powoli oczy- ułamki sekund. Jeszcze tylko jeden koleś był poza korytarzem, rakieta
wyjąc siedziała mu niemalże na ramieniu. Jak tylko zniknął w mroku - usłyszał
upragniony wybuch i zobaczył rozrywane ciała przeciwników...
- Uff. Udało się - odetchnął z ulgą.
- Tak to był mistrzowski strzał Killer - zawsze marzyłem żeby coś takiego zrobić!
Zdjąłeś siedmiu jednocześnie! To niewiarygodne!
- Jak to? Przecież mówiłeś, że było ich dziesięciu.
- Jedenastu. Pozostałych czterech musiałem dobić! I tak dobrze, że miałem z tego
chociaż tyle radochy! Wychodzimy! Wszyscy rozwaleni! Za nim wybierzemy się dalej
powinniśmy coś, nie coś przekąsić!
" Coś tu śmierdzi"- pomyślał Killer -"Kręty jest podejrzanie
spokojny".
- Ok mały spadamy! Hej! Skąd u Ciebie tyle rozsądku?!- rzekł zaczepnie.
- Od ołowiu palancie!- i skoczył na Killera zrzucając swój hełm i rękawice- Jak
mogłeś znowu mi to zrobić ????? Widziałem, jak się szczurze kryłeś w sali. Dlaczego
nie waliłeś od razu! Dostał byś ich najwyżej trzema rakietami! JA MIAŁEM 1%
ŻYCIA!!!! POZBAWIONY WYOBRAŹNI ŚWIRZE!!!!! Wszystko widziałem z antresoli Wielki
strzał! Kawaleria przybywa na czas! Przyjaciel ocalony! Zabiję Cię złamasie!-
krzyczał wściekły Kręty okładając Killera pięściami i hełmem.
- Gdzie ... twoje... wyczucie... dramaturgii! Może i nie... mam... wyo...braźni ale na
pewno ....mam fantazję! I to kawaleryjską! - wydukał pomiędzy spadającymi ciosami
Killer.
- Zamilcz, za nim Ci nie skuję twarzy na miazgę dowcipnisiu! - warknął Kręty
dochodząc do siebie -Trochę mnie poniosło, wybacz Killer. Jeszcze raz: przepraszam
- Twoje kajanie, na pewno nie zatamuje krwotoku z mojego nosa. Przynieś szybko kawałek,
bandaża...? Nie.. . Jakąś apteczkę...? Nie. Wiesz co - przynieś mi nowe ubranie,
sprzęt i tak już jest cały we krwi! I zjedzmy coś wreszcie.
Na cały posiłek składały się sałatka owocowa i zestaw kapsułek żywieniowych. Jedli
tak samo szybko jak żyli- szkoda było marnować czas, który można by było
spożytkować na granie. Spałaszowali w błyskawicznym tempie przygotowane wiktuały i
wysączyli kilka szklaneczek whisky poprawiając cygarem.
- Jak się łączymy?- zapytał Kręty czując kojące ciepło rozpływające się po
całym ciele.
- Może schemat Minotaura?
- Słyszałem, że MADAH właśnie skanuje Andromedę. Wenezuela odpada - na razie jest
dla nas spalona!
- A co byś powiedział na improwizację? Musimy trochę potrenować zanim uderzymy w
Wezuwiusza!
- Nie zapominaj tylko, że przede wszystkim wpadamy tu żeby rozwalić kilku zasrańców z
legalnych serwerów! Wezuwiusz to na razie bardzo odległa sprawa.
- OK! Od czego zaczynamy?
- Może Kolumb?
- Chcesz nasz najlepszy numer marnować na walkę z jakimiś dziećmi? Zostawmy to na
czarną godzinę! To prawdopodobnie najbezpieczniejszy satelita jaki można by było sobie
wymarzyć Nie znam nikogo z pośród żyjących hakerów, kto próbowałby z niego
korzystać. Omijają go co najmniej o kilka lat świetlnych. To co ostatnio MADH zrobił z
grupą Śnieżynki zmroziło każdego kto kiedyś miał coś wspólnego z matrycą -
wszyscy zaszyli się w swoich norach.
- Dostali Śnieżynkę? Najlepsza laska jaką kiedykolwiek poznałem - szkoda...
- Tylko tyle masz do powiedzenia?! Bezduszny palancie! Romansowałeś z nią przez dwa
lata, spotykałeś się z nią nawet poza siecią i co ? Jeszcze pięć dni temu
wdzięczyłeś się do monitora z jej podobizną, jak świnia do koryta!
- Już taki jestem i nic na to nie poradzę... Ale przecież była najlepsza! Jak to się
mogło stać?
- Dokładnie nie wiadomo. Podejrzewam, że musiał nawalić któryś z nowych. Kiedyś
miała oko - ale ostatnio podobno przyjęła do Klanu kilku skończonych frajerów. Pewnie
tak cudownie spieprzyli akcję, że nawet ona nie mogła tego naprawić...
- Jaką akcję?- przerwał zniecierpliwiony Kręty
- A nie zapytasz co się z nimi stało? - sarkastycznie powiedział Killer.
- Nie, najpierw opowiedz mi o akcji to dużo ciekawsze! Po twoim wstępie nie spodziewam
się zbyt miłych rzeczy a przecież dobrze wiesz , że mam wrażliwe serce i mógłbym
wpaść w depresję! A wtedy nici z grania! A na to Ci nie pozwolę!
- Pierdolec!!
- Znowu mnie komplementujesz. Jesteś niepoprawnym wazeliniarzem...
- Wiesz jakoś nie chce mi się gadać... Przeczytaj sobie w oficjalnym biuletynie MADAH
jest w naszej poczcie - jak było naprawdę nikt ci nie powie!
Killer przesiadł się do jednostki, odpalił meil'a i zabrał się do czytania. W miarę
upływu czasu twarz Killera stawała się coraz bledsza. Kiedy doszedł do końca
informacji wyglądał jak zombie. Siedział sztywno i nie odzywał co najmniej przez pół
godziny.
- Jeszcze ich nie znaleźli!
- Skąd wiesz ?
- Rozwalili ją własnym wirusem. Zawsze się tego obawiała!
- Jak to?
- Testowaliśmy kiedyś takiego dziwnego skurwiela... nazywał się chyba Panda.
Pamiętasz?
- Jak mógłbym zapomnieć ! Gdybyśmy byli wtedy podłączeni do deków, skończylibyśmy
u czubków. Był cholernie efektywny. I prawie niewidoczny. Ale w ostatniej chwili
zaatakował nas.
- No właśnie! Nie nasze dane i nasz sprzęt! Walił od razu w mózg operatora!
- Chcesz powiedzieć, że bawiła się tym skurwielem.
- Tak. Udoskonaliła go i wprowadziła kilka zabezpieczeń. Ciągle miał jednak swoje
skłonności. Ponadto wykryła coś jeszcze. Zupełnie przypadkiem znalazła program -
grę Amageon, która łączyła się z Pandą tak że natychmiast po wprowadzeniu
odpowiednich danych zaczynał swój taniec z operatorem. Tyle tylko, że wtedy stawał
się dwa razy szybszy i nie dawał nawet okazji do odłączenia. Ten wirus nie był
wytworem hakerów - musiał być podrzucony przez agencję!
- A więc MADAH nie wie gdzie są i czy w ogóle żyją?
- Nie i nie dowiedzą się. Śnieżynka, skasowała akces dla gry, wprowadziła również
system awaryjny odłączający operatorów. Tyle tylko, że nigdy nie sprawdziła czy
wystarczy czasu zanim Panda cię dopadnie. A założę się, że na pewno udoskonalili
Amageon , tak że właził nawet bez furtki!
Jeśli się nie odezwie w ciągu dwóch miesięcy to znaczy, że gnije gdzieś przed
dekiem.
- Nie można jej jakoś odszukać !
- Czyś ty z byka spadł, a czy ktoś wie gdzie nas można znaleźć?
- Racja to było głupie!
- Zagrajmy w końcu, bo już zaczyna się robić smętnie...
Postanowili, że Killer będzie wybierał satelity a Kręty wyszukiwał systemy. Wszystko
dozwolone poza Kolumbem. Nałożyli hełmy.
Killer na początek wybrał starego, niemalże nieużywanego satelitę francuskiego
wystrzelonego jeszcze za czasów zimnej wojny. Kręty wpadł na wspaniały według siebie
pomysł podłączenia się do centrali FBI w Langley. Następnym krokiem było przejście
przez Sobieskiego - jedynego polskiego satelitę, który od kilkudziesięciu lat był tak
przeciążony, że każde połączenie dłuższe niż dziesięć minut powodowało awarię
całego sytemu telekomunikacji. I tak przez następne dwie godziny. Łączyli się poprzez
najróżniejsze ośrodki i satelity. Ustanawiali mnóstwo fałszywych połączeń a swoją
marszrutę zmieniali jak rozkapryszone dzieci. Kiedy znudzili się już zabawą - jednym
skokiem weszli do największego światowego serwera Quaka-a w Berlinie nie wiedzieć czemu
nazwany Herman Georing.
Zabawa na całego. K&K przez 68 godzin byli niepokonanymi władcami serwera. Po
czterdziestu ośmiu godzinach przeciwników było coraz mniej. Po pięćdziesięciu
sześciu pojawiali się już bardzo sporadycznie! Przez ostatnie sześć godzin walczyli
tylko toporami! Krety wyskakiwał na wabia, a kiedy złaknieni mordu gracze udawali się w
pościg za uciekającym mistrzem zaczajony w jakimś zaułku Killer bezpardonowo
ćwiartował gościa od tytułu. I tak na zmianę. Kiedy przez pół godziny nie pojawiał
się żaden "waleczny" - przyjaciele postanowili opuścić serwer. Zostawiając
zaproszenie dla wszystkich:
JEŚLI UWAŻASZ, ŻE UMIESZ GRAĆ W QUAKE'A LUB NIEDAJ BOŻE MYSLISZ, ŻE JESTEŚ
DOBRY - ROZWIEJEMY TWOJE ZŁUDZENIA!
K&K
P.S. Przez najbliższy tydzień królujemy na serwerze "Byork".
IMPULS 6
Przez ponad dwa miesiące K&K walczyli na największych serwerach zostawiając
swoje miłosne liściki. Przez dwa miesiące nie znalazła się grupa, która mogła by
ich zdetronizować! W zasadzie mogli powiedzieć, że są najlepsi na świecie. Ciągle im
jednak brakowało czegoś do szczęścia.
Podczas gdy bracia spędzali, czas na radosnym rozwalaniu ludzi na cały świecie,
pracowici agenci MADAH próbowali chociaż w przybliżeniu namierzyć ich pozycję. Raz
kiedy już myśleli, że mają chłopaków okazało się, że polski satelita, na którym
ich namierzyli zawiesił wszystkie połączenia. Innym razem, lotne jednostki agencji
wpadły do mieszkania senatora Harwey'a ze stanu New York aresztując cała jego rodzinę
w przekonaniu, że wreszcie dorwali nieuchwytnych K&K. Podobne sytuacje przydarzały
się agentom na całym świecie. Nawet nie doszli do połączeń sterowanych przez deki!
Rozpętała się burza. Prasa zaczęła szaleć. Każdy brukowiec, a potem nawet poważna
prasa rozpisywała się o nieudolności i kompromitacji MADAH. Międzynarodowe władze
szalały! A K&K ciągle grali! Przerywali tylko co kilkanaście godzin, po to by się
chwilę przespać, zażyć kilka pigułek żywieniowych lub po prostu się podładować. I
tak do dnia kiedy Kręty zdejmował hełm z niejasnym przeczuciem:
- Czy aby nie mieliśmy czegoś ważnego do zrobienia? - powiedział wodząc nieprzytomnym
wzrokiem po bunkrze.
- Niby co? - z niedowierzaniem zapytał Killer.
- O kurwa już wiem!!! - wykrzyknął Krety budząc się natychmiast.
- Przestań mnie katować, nic nie mogę sobie przypomnieć!
- W-e-z-u-w-i-u-sz !! Mówi Ci to coś?
- Tak! O ile mi wiadomo to najlepiej strzeżony, tajny system armii Stanów Zjednoczonych,
do którego nigdy nikomu nie u.... o kurwa Wezuwiusz! Jak mogliśmy zapomnieć ! Który
dzisiaj jest?
- Poczekaj niech spojrzę do komputera. - wydukał zatroskany Kręty - 5 marca!!!
- Zostały nam więc niecałe trzy tygodnie!
- Bierzmy się do roboty!
- Nie tak szybko Kręty! W tym stanie niewiele będziemy mogli zdziałać! Nie spaliśmy
od jakiś sześćdziesięciu godzin!
- Racja. Ale co z Gandalfem? Przecież musimy go przygotować!
- Trudno mały pójdziemy na żywca. Musimy improwizować! Ale to dopiero po tym jak się
wyśpimy! Dobranoc...
- Karaluchy pod poduchy...
Spali bez przerwy przez trzy doby. Jak tylko się obudzili, zjedli coś i zabrali się do
oglądania Gandalfa. Zapoznali się z opisem i dopisali brakujące części. Potem
"podrasowali" trochę wirusa, dodając mu szybkości i kilka dodatkowych opcji
edukacji. Na koniec przystosowali program do współczesnych realiów modyfikując nieco
strukturę i zapisali efekt na dysku. Gandalf był gotowy do akcji. Został im jeszcze
tydzień. Nie było czasu na próby. Mieli jedną szansę i musieli pójść na całość!
Zdecydowali, że nadeszła czarna godzina i należy skorzystać z Kolumba. Postanowili
jeszcze, że napuszczą hakerów na bazę danych NATO w Brukseli, żeby odwrócić nieco
uwagę od siebie. Wymyślili konkurs. Chodziło o prymat na czarnym rynku. Wystosowali
wiadomość mówiącą o tym, że mała firma Tadżikistańska ogłasza konkurs na
najlepszego hakera. Nagrodą było sto tysięcy dolarów i kontrakt na pół miliona!
Śmierdziało na kilometr ale frajerzy się złapią i narobią trochę szumu. Zadanie
polegało na tym żeby wykraść dane dotyczące rozmieszczenia rzekomo nieistniejących
pocisków nuklearnych.
- Ale będą jaja...
- Jeśli ktoś się dowie, że to my - jesteśmy w środowisku pogrzebani.
- I do tego, jeśli komuś się uda to będziemy musieli zapłacić. Z kontraktu zawsze
możemy się wyłgać.
- No cóż, gdybyśmy tylko pamiętali o robocie moglibyśmy tego wszystkiego uniknąć!
- To jak wchodzimy?
- Dajmy im chwilę czasu. Wejdziemy jak tylko ktoś zacznie się dobierać do bazy NATO.
- No to mamy jakieś dwie godziny!
- Stawiam stówę, że nie zajmie to więcej niż godzinę!
- OK! Umowa stoi!
- Czas start!
Czekali półtorej godziny. Ktoś chwycił. Potem poszła już cała lawina! Upewnili się
tylko, że MADAH zaczął namierzać i założyli hełmy.
Nie mogli ryzykować próbując kilu połączeń - zresztą i tak nie było już na to
czasu. Zostało im osiem dni a przełamywanie zabezpieczeń Wezuwiusza może chwilę
potrwać! Automatyczne opcje deków muszą wystarczyć. Włączyli sprzęt podali adres
Kolumba i pozwolili urządzeniom wybrać drogę połączenia. Po piętnastu minutach
dostali się do Kolumba. Teraz musieli odnaleźć drogę do Wezuwiusza. Nie znali
dokładnego adresu ale wiedzieli, że jeśli poszperają w bazie MADAH to na pewno znajdą
to czego im potrzeba. Stracili dwa dni na poszukiwania. Ale mieli szczęście: znaleźli
zakamuflowane bezpośrednie łącze z bazą, w której działał Wezuwiusz. Byli niemalże
u celu. Teraz należało przygotować Gndalfa no i siebie na żmudną walkę z
zabezpieczeniami systemu Wyszli z sieci - nie zrywając połączenia z Kolumbem. Jak
najmniej ruchów - to może uda się pozostać niezauważonym. Jeden z nich musiał cały
czas pozostawać na łączach na wypadek gdyby coś się działo. W tym czasie drugi
zażywał kapsułki i próbował złapać kilka godzin snu. Kiedy byli już w pełni sił
wprowadzili Gandalfa i obaj zasiedli za "sterami". Stali u bram Wezuwiusza.
Spodziewali się około trzydziestu poziomów zabezpieczeń. Pierwsze pięć postanowili
rozwalić sami pozostawiają wirusa w pozycji "stand by" tak aby mógł się
uczyć struktury kodów i zabezpieczeń. Przez cały dzień walczyli z kodami
wejściowymi. Pierwszą bramę otworzył Killer a Kręty doglądał Gandalfa. Potem
zmiana. Przy piątym poziomie musieli już pracować obaj jednocześnie pozostawiając
wirusa samego sobie. Killer zajmował się dywersją - gdyby ich dorwali na tym poziomie
nie mieli by żadnych szans. Dopiero po przejściu piątego poziomu wchodzili do
wewnętrznej struktury systemu i mogli czuć się nieco bezpieczniej. Kręty
rozpracowywał kody a Killer dwoił się i troił uruchamiając wszystkie dostępne dla
poziomu alarmy za wyjątkiem antywłamaniowego. Po kilku godzinach ciężkiej pracy udało
się! Złamali zewnętrzne pięć poziomów zabezpieczeń i byli w strukturze systemu
Nadszedł czas na Gandalfa. Spuścili ze smyczy wirusa, który rzucił się na
najbliższą linie obrony jak zgłodniały wilk na stado jagniąt. Był rewelacyjny i
cholernie szybki. Poza tym nie pozostawiał żadnych śladów a bramy przez które
śmigał pozostawały dla operatora systemu ciągle szczelnie zamknięte. Zaledwie w
ciągu szesnastu godzin złamał trzydzieści osiem zabezpieczeń pozostając
niezauważonym. Liczyli na trzydzieści poziomów a tu mieli już za sobą ponad
czterdzieści i nie było widać końca. Za czterdziestą ósmą bramą zaczęły się
schody! Na początku nic nie wskazywało na to żeby Gandalf miał jakieś kłopoty. Ze
zwykłą sobie krwiożerczością rzucił się na kolejna przeszkodę. Ale w pewnym
momencie się wycofał. Spróbował jeszcze raz ale znowu nic z tego. I tak kilka razy.
Kiedy K&K zauważyli co się dzieje natychmiast wycofali Gandalfa. Na szczęście
ciągle pozostawali nie zauważeni. Killer zabrał się do przeglądania ostatnich
poczynań wirusa, kiedy Krety starał się zachować ich obecność w systemie w
tajemnicy.
- O kurcze w życiu nie widziałem bardziej popieprzonego kodu! Nie ma tu żadnych
prawidłowości. Muszą mieć u siebie niezłych maniaków żeby coś takiego wymyślić.
Nic dziwnego, że zabili ćwieka naszemu maleństwu!
- No to musimy mu pomóc.
- OK. Poprowadź go pierwszy i spróbuj go poduczyć. Ty z nas masz bardziej nasrane we
łbie więc może Ci się udać!
- Killer, znamy się od dziś naprawdę nie musisz mi wchodzić w dupę. Przecież obaj
wiemy, że jestem najlepszy!
- Najbardziej walnięty. To ja jestem najlepszy!
- Trochę skromności! Beze mnie ciągle byś podcierał tyłki jakimś smarkaczom,
którzy nie potrafią odróżnić deku od matczynej piersi!
- A ty? Niby lepiej? Gdybyś nie spotkał mnie prawdopodobnie tkwił byś do tej pory w
tym obskurnym barze na końcu świata naprawiając przed potopowe konsole do gry.
- Zawsze musisz wyciągać brudy!
- Ja tego nie zaczynałem.
- No dobra razem jesteśmy nie do wyjęcia. Osobno byli byśmy jak każdy frajer na
czarnym rynku i na pewno....
- Czy ty zawsze musisz tyle gadać. Do roboty. Wsiadaj na Gandalfa i rozwal tę cholerną
bramę!
Nie było to łatwe ale udało się, Krety kombinował przez czternaście godzin za nim
znowu puścił wirusa samopas. Poszedł na żywca, improwizował wskazując Gandalfowi to
nowe skojarzenia i liczby. W końcu miał pierwsze osiemnaście znaków. Pozostało
jeszcze osiem - ale wirus sporo się w ostatnim czasie nauczył i nie powinien mieć zbyt
dużo kłopotu.
- Mamy jakieś dziesięć godzin zanim maleństwo w końcu się przełamie.
- Miejmy nadzieję, że to ostatni poziom bo inaczej możemy nie zdążyć!
- Ile nam zostało?
- Cztery dni.
- No to jeśli to rzeczywiście ostatnia brama będziemy mieli trochę czasu dla siebie! A
teraz idę spać. Obudź mnie jak tylko się przełamie. Trzeba będzie go przestawić na
obronę. Bo jeszcze mogliby nas znaleźć i wypalić!
- OK. Śnij o okrągłym milionie!
- No patrz tak dobrze się bawię, że zapomniałem że robimy to dla pieniędzy!
- No i nieśmiertelności!
- Tak będą o nas śpiewać pieśni. Pa. - lakonicznie pożegnał kumpla Kręty
błyskawicznie zapadając w sen.
Gandalf męczył się przez dwanaście godzin zanim ostatecznie przełamał
zabezpieczenia. Jak tylko przedostał się do baz danych zaczął systematycznie rozwalać
każdy napotkany strzęp danych. Obudziły się w nim pierwotne instynkty wprowadzone
przez stwórcę. Zmęczony Killer zapadł w drzemkę. Jak się obudził z najbliższych
wejściu danych pozostały zgliszcza. " O kurcze, wredny skurwiel. Mam nadzieję, że
nasze są nieco dalej " - pomyślał stopując wirusa.
- Obudź się Krety! Jesteśmy w środku!
- O jak mi się świetnie spało! Jaki czas!
- Dwanaście godzin i piętnaście minut.
- Dobrze się mały spisał!
- Tak, ale jest jeszcze jedno. Przysnąłem na chwilę i Gandalf rozwalił wszystkie dane
w "promieniu trzydziestu megsów "od niego.
- Wykryli nas?
- O dziwo nie - mały jest bardzo sprytny i restauruje fasadę każdego zabezpieczenia i
danych.
- Szukamy więc naszych informacji i spadamy!
- OK. Ja się udam na poszukiwania skarbów a Ty postaraj się wstrzymać Gandlafa.. W
innym przypadku możemy już stąd nie wyjść.
- Niech i tak będzie! Ruszaj!
Podczas gdy Krety udał się na poszukiwania potrzebnych im informacji, Killer starał
się powstrzymywać mordercze zapały wirusa. Po dwóch godzinach Killer znalazł dane i
skopiował je na twardziela.
- Teraz możemy się rozejrzeć po systemie. Może znajdziemy coś ciekawego co można by
potem upłynnić albo zrobić jakąś hecę!
- A co z Gandalfem?
- Myślę, że możemy go puścić. Nasze dane są już bezpieczne. Może rozpieprzyć
wszystko na co ma tylko ochotę!
- Wiesz przecież, że ma właśnie ochotę na wszystko!
- Trudno, przynajmniej zatrze ślady!
- Aha, będzie niezły burdel. - powiedział zwalniając wirusa.
Gandalf natychmiast zabrał się do systematycznego zwalczania wszelkich napotkanych
danych. Bracia udali się natomiast na poszukiwanie interesujących gadżetów.
Przeszukiwali wszystkie dostępne bazy danych by nagle stanąć przed czymś....
- Czy widzisz to co ja?
- Niby jak? Jestem w zupełnie innym katalogu!
- No to choć do mnie, chyba znalazłem coś interesującego. Znajdziesz mnie pod tym
adresem: Wezu\ NN10\IPZX\AI_TEST
- Czy mówisz o tym co wygląda jak serwer Quake- a?
- Mamy podobne skojarzenia. Zastanawiam się jednak czy to nie fatamorgana? Po co serwer
dla Quake-a wojsku?
- Może chcą stworzyć jakąś ligę? Albo szykują kogoś kto mógłby nas w końcu
rozwalić!
- Nie przekonamy się co to jest jeśli tam nie wejdziemy!
- Masz adres?
- Tak: HOST AI732Y.
- No to jak!
- Jak najbardziej: ENTER !!!!!!
IMPULS 7
Po wejściu okazało się, że rzeczywiście jest to serwer Quake-a. Z tą jednak
różnicą, że mapy do złudzenia przypominały współczesne wnętrza budynków. Jak
tylko znaleźli się w grze ukryli się w najbardziej zaciemnionym balkonie z którego
mieli dokładny widok na dwudziestu dwóch graczy stojących w równych rzędach na
przeciwko siebie.
- Zupełnie jak w football- u ! Brakuje tylko sędziego.
- Dziwna sprawa! Zauważyłeś że Ci z lewej noszą Twoje kolory - zauważył
podekscytowany Killer.
- Mnie natomiast rzuciło się w oczy jaskrawo zielone stroje do złudzenia
przypominające Twoje Quake-owe wdzianko! To nie może być przypadek!- dorzucił Kręty.
- Najwyraźniej podszywają się pod nas! Chyba miałeś rację! Próbują stworzyć
kogoś kto by nas rozwalił!
- No to musimy temu zapobiec!
- Ja biorę frajerów w moich kolorach a ty rozwalasz tych którzy śmieli przywdziać
barwy noszone przez Ciebie!
- Jasna sprawa partnerze! Do zobaczenia po rozwałce w tym samym miejscu!
- Tylko bez żadnej finezji, nie mamy na to czasu. Czysta i szybka robota.
- OK.
IMPULS 8
- Kapitan Sylwia Conney, plus czterech gości: senatorowie Harry Bright, Tom Modson,
Charls Barry i Tracy Bound z Wojskowej Komisji Senackiej - wystrzeliła komunikat
dwudziestopięcioletnia Kobieta w mundurze Marynarki Stanów Zjednoczonych, wystawiając
jedno z dwojga pięknych i wielkich niebieskich oczu do identyfikacji przez skaner..
- Tożsamość potwierdzona. - usłyszała głos w głośniku i szczęk otwieranych drzwi
hermetycznych.
Rytuał ten grupa musiała powtórzyć trzy razy za nim weszli do pokoju operacyjnego
Cybernetycznego Centrum Rozwoju w Bazie Norfolk.
Porucznik Conney wzbudzała sensację nie tylko dzięki swoimi unikalnym narządom wzroku.
Była najbardziej pożądaną Panią Kapitan w całej marynarce USA. Małe cudowne piersi,
których urok mogli w pełni docenić tylko nieliczni szczęściarze dopuszczeni do jej
łoża. Strzeliste i grabne nogi nagrodzone pierwszym miejscem w konkursie piękności w
Stanie Oklahoma. Wydatne pośladki owite w jędrną i gładką skórę. A nad tym
wszystkim ubrana w przeurocze loki słodka buzia, której nie powstydziła by się sama
Merlin Monroe. Nie trzeba dodawać, że była blondynką. Wszystko to jednak nic, w
porównaniu z mózgiem jaki nosiła w sobie ta piękna główka: Akademia Marynarki
wojennej Wydział Cybernetyki specjalizacja Sztuczna Inteligencja ukończone z pierwszą
lokatą. Praca dyplomowa obejmująca badania nad rozwojem Sztucznej Inteligencji(AI),
zdobyła by Nobla gdyby nie szósty poziom tajności. Pierwszy i obecny przydział: Baza
Norfolk - kierownik projektu "Apollo 13". Obecnie najlepszy spec od sztucznej
inteligencji na świecie. Największy sukces: dowodzenie i zarządzanie zasobami bazy
Norfolk , wyłącznie przez "Capona" - jedyną w pełni autonomiczną jednostkę
AI na świecie! Ponadto autorka projektu "Wstrząs " - czyli rewelacyjnego
systemu szkolenia antyterrorystycznych oddziałów Marines z wykorzystaniem symulacji
komputerowej opartej na podstawie gry Quake. A przede wszystkim "Fiona" obecna i
miłościwie nam panująca mistrzyni Quake - armii USA !
- Porucznik Mark Can melduje zespół testowy w gotowości. Stan: dwudziestu dwóch
marines, ośmiu techników plus dowodzący ćwiczeniami! - wykrzyczał prowadzący grupę
informatyk.
- Czołem panowie! Spocznij! - dziarskim głosem odpowiedziała pani kapitan z
zadowoleniem lustrująca pełne oddania spojrzenia swoich żołnierzy! - Jesteście
najlepszymi specami od terroryzmu w promieniu dziesięciu tysięcy mil. Dziś mamy gości,
których zapowiadałam w zeszły piątek. Senatorowie będą przyglądali się waszym
ćwiczeniom. Macie tu udowodnić, że nasze symulacje są jedynym sposobem na gruntowne
przygotowanie jednostek do prawdziwej i efektywnej walki ze zorganizowanym terroryzmem.
Będą obserwować wasze poczynania na Telebimie. Dajcie z siebie wszystko! O godzinie
14.00 ćwiczenia w terenie! Powodzenia! - skończyła siadając pomiędzy podnieconymi
senatorami.
Komandosi nałożyli hełmy i rozpierzchli się po mapie w swoich formacjach. To była
pokazówka. Ćwiczyli na tym obiekcie od trzech tygodni. Wszyscy dobrze wiedzieli jak
spektakl był ważny dla pani kapitan. Zrobili by dla niej wszystko a to była bułka z
masłem. Każdy z żołnierzy znał swoje zadanie na pamięć. Czerwoni - terroryści,
którzy opanowali budynek, przetrzymują sześćdziesięciu zakładników. Zakładnicy
oznaczeni kolorem żółtym, przetrzymywani w sali głównej budynku. Zadanie polegało na
zlikwidowaniu wszystkich czerwonych terrorystów bez strat wśród zakładników. Grupa
czerwonych zajęła kluczowe pozycje w budynku podczas gdy zieloni zgrupowali się w
punktach oznaczających włazy do szybów wentylacyjnych plus dwóch od frontu. Czekali
tylko na znak....
IMPULS 9
Tymczasem Killer, zaczajony do tej pory w niszy obok sali głównej, wmieszał się do
grupy terrorystycznej eliminując ostatniego z oddziału toporem. Zebrał plecak i ruszył
za znikającą grupą dokonując przeglądu uzbrojenia w biegu. " O do licha! -
pomyślał - to musi być jakaś nowa wersja Queja. Tyle nowości i pięknych pukawek.
Ciekawe czym dysponuje Kręty".
- Koniec ciszy w eterze! - zadysponował, chcąc się pochwalić swoimi zabawkami- Kręty
jesteś tam?
- Co jest? Dorwali Cię?
- Nie! Zwariowałeś? Po prostu nie mogłem się doczekać kiedy będę mógł Ci
powiedzieć, że znalazłem plecak pełen skarbów.
- Znowu obrobiłeś umierających hieno?
- Jemu już na nic się nie przyda!
- Pewnie jeszcze dobrze nie ostygł!
- Poćwiartowane ciało stygnie bardzo szybko. Uwierz mi był zimny jak bryłka
antarktycznego lodu, kaznodziejo!
- Czas odprawić modły! Mnie Bóg również zesłał nieco dewocjonalii ...
- O kurwa... Ty gnido - nagle przerwał Killer.
- Co jest?
- Nic właśnie miałem okazję wypróbować jedną z tych cudownych maszynek ! Wpadłem
na jakiegoś palanta zaczajonego za rogiem korytarza! Jezu nie wiem do czego połowa z
nich służy. O jeszcze trzech...
- Doskonale wiesz do czego tylko jeszcze nie zdajesz sobie sprawy jak dobrze! Czas na
oczyszczenie i pokutę. Najwyższy nie lubi czekać na należne mu hołdy. Giń grzeszniku
i nie miej do mnie żalu jestem tylko narzędziem...
- Amen. O Jezu znowu? Chyba zaczęli pączkować...
- Miał lekką śmierć... Pan jest miłosierny.
- Hej Kręty?
- Co jest miałeś zacząć klepać różaniec!
- Mam podzielną uwagę! Zauważyłem grupę na oko pięćdziesięciu nieuzbrojonych,
postaci w jaskrawo żółtych strojach. Jak myślisz co powinienem z tym fantem zrobić!
- Bóg nie lubi frajerów...
- Tak też myślałem ojcze! Dziękuję że znowu wskazałeś mi właściwą drogę do
ogrodów Pana.
- Z Bogiem synu - niech cię Najjaśniejszy prowadzi.... Z tym, że radzę ci się
pośpieszyć bo jak zaczniesz rozwalać żółtków to chyba się w końcu zorientują! Ja
już zdjąłem sześciu, reszta pochowała się w jakiś ciemnych kontach!
- To chyba powinieneś ich zacząć szukać - pierwszy żółty już padł...
Telebim koncentrował się tylko na sali głównej i najbliższych niej terrorystów.
Nikt nawet nie zauważył śmierci pierwszych trzech marines. Zresztą padli jeszcze przed
rozpoczęciem ćwiczeń kiedy obowiązuje cisza w eterze. Zaraz po starcie, problemy ze
skontaktowaniem się z martwymi uznano za kolejne utrudnienie wprowadzone przez panią
kapitan. Organizacja ćwiczeń nie pozwalała na opuszczanie boxów ani na ponowne
wejście do gry. Ofiary zabójczego duo, z chwili przed rozpoczęciem zajęć, nawet nie
ujrzały swoich oprawców. Po starcie komandosi nie dziwili się już niczemu. Pierwszy
zginął czerwony. Pozostawiano go w korytarzu do patrolowania zgodnie z planem wlotów do
włazów wentylacyjnych, kiedy nagle poczuł pierwszy cios topora na swojej głowie.
Koledzy z grupy dopiero co znikli w głębi holu. Zdezorientowany próbował odszukać
meldunku o godzinę rozpoczęcia ćwiczeń a kiedy zaczął się obracać spadł na niego
szósty śmiertelny cios (Przed Quakem dla Killera istniały tylko symulacje turniejów
rycerskich i nie miał w tym równych). Killer zebrał plecak i ruszył w pogoń za
kolejną ofiarą.
Następnie padło dwóch zielonych. Tradycyjna formacja dwójkowa, wchodzę - osłaniam.
Pierwszy akurat w tej chwili osłaniający spotkał się z toporem Krętego - siedem
błyskawicznych ciosów, zebranie plecaka i w chwili gdy jego partner obracał się aby
sprawdzić co się dzieje z kolegą Kręty wypuścił w jego stronę rozkoszną serię z
gwoździowca. Zginął szybko. Zanim Killer dobrał się do zakładników, w pobliskich
korytarzach zginęło jeszcze siedmiu czerwonych i czterech zielonych marines. Zabrało to
przyjaciołom dziewięćdziesiąt sekund - żaden rekord no ale musieli się za nimi sporo
nabiegać!
Kiedy padł pierwszy zakładnik a w kilka sekund po nim kolejnych dwudziestu - na sali
operacyjnej zapanowało niezdrowe poruszenie. Senatorowie jeszcze się nie połapali o co
chodzi ale co inteligentniejsi zaczęli podejrzewać, że coś idzie nie tak. Pani kapitan
zażądała raportu. Wszyscy wyeliminowani marines dostali rozkaz na opuszczenie boxów.
Żaden z nich jednak nie był w stanie powiedzieć co się stało. Zanim przedstawiono
raport - wszyscy zakładnicy byli już martwi a z pośród marines pozostało tylko trzech
czerwonych i dwóch zielonych.
Minęło 115 sekund od chwili rozpoczęcia ćwiczeń. Killer siedział na ogonie trójce
ostrzeliwujących go żołnierzy. Nie miał już amunicji do gwoździowca, skończyły
się rakiety a akumulatory do pioruna ziały pustką. Miał tylko dwururę i to musiało
mu wystarczyć. Strzelał często i celnie samemu unikając pocisków nieprzyjaciół.
Pierwszy padł przy wejściu do pomieszczenia przypominającego kotłownię. W plecaku
miał jeszcze dwie rakiety. Na pozostałych wystarczył tylko jedna. Zebrał wyposażenie,
pozostawione przez najświeższych truposzy, szybko przekalkulował liczbę ofiar i
zadecydował, że może udać się na miejsce zborne. Kręty nie miał problemów z
zaopatrzeniem. Ale spodobała mu się walka toporem. Zaczajony w miejscu z jaskrawym
neonem " Exit" czekał na nadbiegających przeciwników. Gdy tylko wychylili
się z za rogu dostali cztery szybkie ciosy każdy. Wtedy wypalili z broni. Kręty jednak
był już bezpieczny w swojej niszy. Gorączkowo rozglądający się komandosi ruszyli w
stronę kryjówki prześladowcy nie przeczuwając, że znowu pchają się prosto w jego
krwiożercze łapy. Kolejne błyskawiczne cięcia i byli już ledwo żywi. Ostatni cios
powalił obu jednocześnie. Zadanie było skończone. Kręty zebrał zaopatrzenie i udał
się na miejsce spotkania.
IMPULS 10
- Wszyscy won z serwera - rozkazał a kapitan kiedy zdała sobie sprawę z rozmiarów
klęski.
- To już niepotrzebne komputer sam ich wywalił, wszyscy zginęli.
- Co to było?
- Nie wiem, może to jakaś dywersja, albo ktoś z departamentu współpracy z MADAH robi
sobie jaja. Mają tam kilu niezłych graczy. A ostatnio zażądali dostępu do naszej
sieci wewnętrznej.- odpowiedział oficer prowadzący ćwiczenia.
- Mogą już zapomnieć o swoich precjozach, a robić będą mogli tylko sadzone z tego co
im po nich zostanie!
- Są za wysoko.
- Nie teraz akurat toną po uszy w gównie - połącz mnie z Denwersem. Natychmiast !!!
- Rozkaz!
- Nie stój! Nikt nie jest tak dobry i na pewno nie w dziale tych pokracznych imbecyli. To
byli moi najlepsi ludzie! To musi być ....
- Pani kapitan złapaliśmy coś... i to coś bardzo paskudnego! - wyrzucił z siebie
wbiegający, informatyk z sekcji zabezpieczeń !
- O czym ty John mówisz?! Jaśniej!
- Mamy w sieci wewnętrznej a w zasadzie w samym środku naszego systemu specjalnego
ogromnego, ohydnego i niezniszczalnego wirusa!! Przynajmniej jak do tej pory.
- O kurwa... no to jesteśmy w dupie- i mamy to Coś!
- Teraz to się dopiero wściekła - szeptem powiedział oficer dyżurny do informatyka-
Nigdy nie słyszałem żeby używała takich słów!
- Co się dziwisz w końcu jest pieprzonym oficerem! - odparł tamten.
- Uwaga!! Alarm antywirusowy! Po pierwsze zamknąć serwer Quak-a, po drugie zabezpieczyć
system AI przed wtargnięciem wirusa, zabezpieczyć dane i wyłączyć zasilanie! Ale
już!!!
- Jeśli chodzi o AI to już przełamał zabezpieczenia! - powiedział ledwo słyszalnym
głosem John!
- Co?!!!!
- Wirus jest już w środku. Próbowaliśmy wszystkiego. Użyliśmy wszystkich dostępnych
programów. Próbowaliśmy załatwić go nawet impulsem. Ale nic nie bierze tego drania!
Podczas gdy tu biegłem mieli jeszcze spróbować Żelaznego Karła...
- Nie jest przecież jeszcze przetestowany, może nam wypalić wszystkie dane i zniszczyć
bazy!
- Nie wiele z tego zostało, ten skurwiel jest bardzo żarłoczny! A to ostatnia deska
ratunku!
- Co z serwerem?! Powinien być już dawno zamknięty!- kontynuował Kapitan akceptując
ryzyko utraty danych.
- Nie mogę nic zrobić odparł oficer dyżurny - jest zablokowany!!!!
- Wyłączyć zasilanie !
- Pani kapitan rozmowa na trzeciej linii!
- Sylwia... słucham! AI opanowała przy pomocy wirusa centrum kontroli.
- Nie wyłączać zasilaniaaa komputerów!- krzyknęła przerażona kapitan.
- Za późno!- odparł John.
- Teraz AI zablokuje nam dostęp do wszystkich terminali. Pieprzony program
zabezpieczający!
- Wejście do terminali zablokowane- powiedział glos w słuchawce telefonicznej.
- Dobra dziękuję odpowiedziała kapitan do telefonu- poproszę o dokładny raport za
dziesięć minut w sali operacyjnej, over.
- Teraz pozostało nam tylko czekać na to co zrobi nasz sztuczny twór.
- Proszę mi wybaczyć panowie senatorowie ale muszę was poprosić o opuszczenie sali.
Pan porucznik odprowadzi panów do swoich kwater.
- AI weszła do serwera gry Pani kapitan! Jest botem i najwyraźniej czegoś szuka.
- Spróbujcie dać obraz na telebim!
- Rozmowa na trójce!
- Słucham?
- Melduję, że AI dobrała się do centrum kontroli pocisków balistycznych!
- Co?! Dobrała się do odpalaczy pocisków nuklearnych?- wykrzyknęła.
- Jakich pocisków?! - odparł zdziwiony senator- przecież ostatnie głowice zostały
komisyjnie zniszczone przed trzema laty. Na ziemi już nie ma broni nuklearnej.
- Wyprowadzić go!! - rozkazała.
- Chwileczkę jestem członkiem wojskowej komisji senackiej i mam prawo wiedzieć co tu
się dzieje. Te głowice nie mają prawa istnieć. Oznacza to kompromitacje rządu na
całym świecie i wojnę z Chinami!
- To teren wojskowy ! I nie ma pan prawa tutaj przebywać. Właśnie cofnięto Panom
przepustki.
- Jak Pani śmie! O wszystkim dowie się prezydent!
- Czy Pan jest tak tępy, że pozostawienie piętnastu głowic nuklearnych w naszym
arsenale wbrew postanowieniom międzynarodowych władz mogło by zostać zorganizowane bez
wiedzy Prezydenta! Czy Pan rzeczywiście myśli, że Chiny, Ukraina, Pakistan albo Izrael
zniszczyły wszystkie posiadane głowice! ?
- O wszystkim poinformuję senat i władze międzynarodowe!
- Stoimy u progu wybuchu wojny nuklearnej, którą rozpocznie stworzona przez nas sztuczna
inteligencja! A ja mam niby przejmować się jakimiś donosami!? Wyprowadzić ich ale
już! - głosem nie cierpiącym sprzeciwu wykrzyczał Pani Kapitan.
- Mamy obraz. Bot zbliża się szybko w kierunku holu recepcyjnego.
K&K po spotkaniu w oznaczonym przez siebie miejscu, które okazało się pewnego
rodzaju holem recepcyjnym zabrali się do wymiany posiadanej amunicji. Quake de lux bo t
tak nazywali dla swoich potrzeb nową wersję gry przyniósł ze sobą wiele
interesujących opcji. Panel gry rozbudowany o wykrywacz działający na podczerwień,
dokładny opis mapy, który cały czas gracz miał przed oczyma, możliwość wymiany
posiadanych zasobów no i oczywiście zmodyfikowana broń. Twórcy gry nie zrezygnowali z
topora. Zamiast shotguna wprowadzili krótką szybkostrzelną broń automatyczną z
laserowym celownikiem. Dwururka pozostała z tą jednak różnicą, że zwiększono jej
siłę rażenia- prawdopodobnie przez zastosowanie nowej amunicji. Gwoździowiec poza
wyglądem stał się dużo szybszy. Następnie zamiast karabinu dwulufowego wprowadzono
karabin maszynowy o dużym kalibrze z wmontowanym granatnikiem Zamiast granatnika
wprowadzono ładunki wybuchowe z zapalnikiem czasowym. Bazooka miała dwa rodzaje
amunicji. Zwykłe pociski, których obaj mieli pod dostatkiem no i samonaprowadzające
rakiety tylko trzy sztuki obaj - prawdopodobnie trudno dostępne na rynku. Nie
zrezygnowano również z Thunderbolta i chyba jako jedyny pozostał bez żadnych zmian. W
grze trudno było o zaopatrzenie w amunicje. Posiadali jednak spory zapas apteczek i na
wejściu zbroję. Ponadto szata graficzna a przede wszystkim stylistyka pomieszczeń była
bliższa realizmu niż w pierwszej wersji gry. Ułatwiono ponadto komunikację głosową-
niestety w obecnej chwili dla dua nie dostępna. Jednym słowem niby nowa gra a jednak
ciągle był to stary poczciwy Quake z tą jednak różnicą że gracz mógł poczuć, że
pozostaje w świecie realnym.
IMPULS 11
K&K stali mniej więcej na środku sali w zaciemnionym miejscu pomiędzy dwoma
filarami. Skończyli właśnie uzupełnianie sprzętu kiedy Killer zauważył
nadlatującą rakietę...
- Za naaami!!! - krzyknął i obaj instynktownie znikneli za filarami. Rakieta z wyciem
przeleciał obok i podążyła w kierunku odległej ściany holu. Natychmiast wyskoczyli z
ukrycia i wypalili z tego co mieli na panelu. Nim rakieta rozbiła się o przeciwległy
koniec holu intruz leżał martwy powalony pociskiem z rakietnicy i serią z
gwoździowca...
- No to chyba dorwaliśmy sędziego?
- Było blisko.- odetchnął z ulgą Kręty.
- To teraz już chyba wszyscy. Spadamy?
- Poczekajmy jeszcze chwilę, może ktoś wpadnie?
- OK, dajmy im dziesięć minut i do domu.
Żołnierze w centrum operacyjny patrzyli na całe zajście z rozdziawionymi ustami.
- Nigdy nie przypuszczałem, że ktoś może być taki szybki! - wyszeptał oszołomiony
widowiskiem jeden z marine.
- To pewnie jakieś nowe boty!
- Pani kapitan właśnie jakieś dwie postaci rozwaliły bota AI. I to jednym strzałem-
meldował John.
- Nie możlwe! Nikt nigdy nie uśmiercił tego drania może gra sam ze sobą! -
wykrzyknęła zdziwiona Sylwia Coney.- proszę o powtórkę.
Operator otworzył nagranie zdarzenia. Obraz skierowany był cały czas na BOT-a. Wbiegał
właśnie do holu recepcyjnego i kierował się wprost na dwie postaci usytuaowane w
cieniu pomiędzy filarami. Musiał ich widzieć bardzo dokładnie. Nie widzieli go stał,
również schowany za ladą recepcyjną. Spokojnie wychylił się wymierzył i na pełnym
luzie wypalił pocisk. Nagranie pokazało zupełnie nie spodziewających się niczego
dwóch graczy pogrążonych jakby w rozmowie. Rakieta była w odległości kilku metrów
kiedy jak na komendę obaj rzucili się pod zbawienną ochronę filarów. " Ale mają
sukinsyny refleks..." - pomyślała Sylwia. Jak tylko rakieta przemknęła obok nich
wyskoczyli i błyskawicznie oddali po jednym strzale. Bot nie zdążył się skryć za
ladą. " ... i mają cholernie dobre oko " dodała zaraz potem w myślach. Była
namiętnym graczem. Spędziła wiele godzin na różnych serwerach Quak- a. Znała ten
taneczny i zabójczy styl gry, zresztą nie tylko. Wiedziała kim są dwaj intruzi...
- AI wprowadza do gry cztery nowe Bot-y.
- Jaki skill, uzbrojenie, pancerz? Masz podgląd na ich panele?- wystrzeliła kapitan.
- Tak mam. Trzysta zbroi. Na maxa naszpikowani amunicją! Poprzedni Bot miał skill 10. Te
mają po piętnaście!- usłyszała w odpowiedzi.
- Nie bawi się w jedynki...
- Największy skill Bot-a jaki do tej pory testowaliśmy to siedem. I o ile pamiętam nikt
tego nie przeżył! Chłopcy między filarami mieli niebywałe szczęście... -
raportował porucznik Mark - teraz już nie pożyją długo!- dodał po chwili.
- Nie byłam bym tego taka pewna - powiedziała do siebie Sylwia - Podłączyć terminal i
uruchomić komunikację głosową z tymi dwoma. Musi być jakiś sposób na wejście do
serwera! John znajdź go! Masz na to nie więcej niż dziesięć minut!
Nie przeczuwający niczego bracia, zapoznawali się z mapą której opis mieli w panelu. W
końcu znudzeni zdecydowali się opuścić serwer.
- Nikogo nie ma w domu!- powiedział Killer.
- Znowu wystraszyłeś wszystkich swoją ohydną facjatą! - dodał Kręty
- To nie trzyma się kupy. Przecież nie nie mogli widzieć mojej uroczej fizjonomii. -
odpalił Killer.
-Trzeba wracać do domu!- zakończył Kręty.
- No to z powrotem na szlak!
Wpisywali komendy wyjścia z gry, najpierw Kręty potem Killer i tak po kilka razy.
- Coś tu bardzo śmierdzi!
- Albo deki się spieprzyły albo ktoś nas zamknął w tym pieprzonym serwerze!
- W deki nie wierzę, musieli nas zablokować!
- Jezu a co z Gandlafem? Masz jakiś podgląd?
- Nie. Zobaczymy jak wyjdziemy! Co raz mniej mi się tu podoba!
- Musimy znaleźć jakieś wyjście, bo pewnie zaczęli nas już namierzać!
- Napuszczą zaraz pewnie jakiś morderców- żebyśmy się nie nudzili do czasu kiedy nas
przyskrzynią!
- Przynajmniej będziemy się bawić do samego końca!
- To jaki plan?
- Chyba lepiej żebyśmy zostali razem! W końcu nie wiemy co nas czeka! Sędzia był
bardzo cichy...
- No właśnie skocz po jego plecak!
- Dobra- ale obiecaj, że nigdy nie nazwiesz mnie hieną!
- Wracaj z plecakiem i postaramy się znaleźć jakieś wyjście z sytuacji!
IMPULS 12
John próbował ominąć blokady serwera jak na razie bez skutecznie. Wypróbował
wszystkich dostępnych środków, czas płynął nieubłaganie.
- Musimy czekać aż AI będzie wprowadzać kolejne Bot-y ! W tej chwili wszystkie
wejścia są zablokowane i nasi bohaterowie też na pewno nie mogą opuścić gry! To
nasza jedyna szansa żeby się tam wślizgnąć. A tak nawiasem mówiąc to po co chcesz
się do nich dostać?
- Mam dziwne przeczucie. Po prostu tak na wszelki wypadek! Ale cóż z tymi czterema
muszą sobie poradzić bez naszej pomocy! Pozostało nam tylko podziwiać ich kunszt na
Telebimie - odpowiedziała Sylwia zdejmując kurtkę - Strasznie tu gorąco. Zróbcie coś
z klimatyzacją.
Rozmowa na trójce!
- Kapitan Coney. Słucham?
- AI zaczęła namierzać naszych śmiałków. Z tym że wirus jej w tym skutecznie
przeszkadza. Jeszcze nie wyszła poza nasz system ...- uciął nagle oficer z wydziału
zabezpieczeń.
- Czy to wszystko?
- Nie zupełnie - cedził słowa po drugiej stroni słuchawki- Jest jeszcze coś...
- No dalej chłopie, mieliście jakiś wybuch? Straciłeś jaja?- popędzała Sylwia.
- ... u-r-u-ch-o-m-i-ł-a- sekwencje startowe rakiet- wycedził oficer.
- Czas do odpalenia i cele?
- Czas:29 minut i 15 sekund. Cele: rakieta nr 1 i 2 Waszyngton. Rakieta 3 Nowy York,
Rakieta 4,5 i 6 Pekin. rakiety 7 i 8 Berlin, Rakieta 9 Tela-Viw rakieta 10 Sajgon...
- Wali gdzie popadnie, chyba jest trochę zestresowana. Właśnie po raz pierwszy od swego
poczęcia została rozwalona przez człowieka. Dziękuję. Over.
- No i mamy ten " wszelki wypadek "John- zwróciła się do swojego
współpracownika- właśnie rozpoczął odpalanie rakiet!
- O kurwa!
- Uważaj proszę na język, jesteś w końcu w towarzystwie damy John- wtrącił się
porucznik Mark.
- Nie masz większych problemów? - zapytała zrezygnowana kapitan.- dajcie mi terminal
musimy sprawdzić czy da się jakoś zatrzymać odliczanie albo ... unicestwić naszą
obrażalską!
Zaczęły się nerwowe poszukiwania. Wszyscy, którzy mieli kiedyś odczynienia z AI
szukali sposobu na to by ją zatrzymać!
- Mam! - wykrzyknął John- Jest jeden sposób. Muszą ją tak wkurzyć, żeby sama
przeobraziła się w Bota używając wszelkich dostępnych jej modułów - wtedy możemy
tak skonfigurować sprzęt, że w momencie śmierci w grze zostanie wysłany impuls
laserowy, który spali jej obwody i chipa...
- Ok. To brzmi rozsądnie! Jakiś haczyk? - zapytała kapitan.
- Tak ... w/g moich obliczeń będzie miała skill 49...
- No to wszyscy na kolana i zaczynamy się modlić, nawet oni jej nie rozwalą... ale
cóż warto spróbować! Do dzieła panowie. Jak jej idzie namierzanie?
- Wstrząsająco topornie?
- Nie mogłeś znaleźć lepszego określenia?
- Przepraszam!
- Znamy jej zamiary?
- Tak. Wygląda na to, że przygotowała silny impuls. Jak tylko namierzy tych dwóch to
ich po prostu u usmaży!
- John jesteś gotów?
- Jak tylko wpuści nowe Boty to na pewno wejdę!
- No to bądź gotów! Jak idzie walka! Minęło sześć minut od wejścia botów. Na
razie nic. Ganiają się po całej mapie. Aha i jeszcze jedno boty są nie widzialne!
- U la la, będzie gorąco... - wycedziła kapitan.
Obraz na Telebimie w tej chwili był ustawiony na braci. Ukazywał mknących po
korytarzach graczy z szybkością błyskawicy. Przystawali tylko na chwilę zamieniając
się ciągle rolami: wchodzę- osłaniam. Żadna lepsza formacja nie przyszła im do
głowy. Wbiegali właśnie do sali usłanej trupami zakładników. Kiedy Killer dostał
pierwszą kulkę.
- Jest niewidzialny - zorientował się Kręty.- Wyskoczę na wabia a ty poślij mu jedną
z samonaprowadzających.
- To bolało, nie bój się nie daruję mu tego.
W tedy posypały się pociski z czterech innych kierunków. Zostali otoczeni Boty
zablokowały wszystkie cztery wyjścia. K&K przemykali pod ścianami kryjąc się w
cieniu.
- Wal w wyjścia
- Biorę wschodnie i północne.
- A ja resztę.- odparł Killer.
Rozbiegli się w różnych kierunkach unikając pocisków botów. Po ty by w jednej
sekundzie znaleźć się na środku sali. Odwrócili się do siebie plecami i wypalili.
Najpierw wyjście północ południe po jednej rakiecie. Wiedzieli, że to nie wystarczy.
Potem wschód zachód. I tak cztery razy aż do chwili kiedy strzały ucichły.
Najdłużej wytrzymał Bot przy wejściu północnym. Ale od chwili kiedy ustawili się na
środku. Strzały ze strony komputerowych wojowników przestały padać. Nie mieli czasu.
Boty walczyły o przetrwanie. Cała akcja trwała zaledwie trzydzieści sekund.
Na sali rozległy się oklaski. Okrzyki w stylu " Dobrze chłopaki dokopcie
draniowi" albo Uważaj z tyłu" lub" Wal stary - żadnej litości"
wypełniły salę operacyjną nieznośnym jazgotem.
- Wpuszcza kolejne osiem botów, skill 20, uzbrojenie jest to samo!- wykrzyczał oficer
dyżurny.
- Cisza do jasnej cholery nie jesteście w kinie. John?- zapytała kapitan.
- Jestem masz Sylwio fonię ale na pewno nie będziemy mogli wprowadzić nowych graczy.
Myślisz, że się im na coś przydasz?
- Na pewno! Czas do odpalenia rakiet? - zapytał kapitan.
- 18 minut 46 sekund! - odpowiedział oficer dyżurny.
- Namierzanie ?
- Trwa! Program szpiegujący wyrwał się właśnie z naszego sytemu. Znalazła adres.
Wygląda na to, że chłopcy weszli do nas po przez satelitę MADAH. O kurcze! Wypuścił
silny impuls.
- Kretyn- wyszeptała Sylwia- przecież ich tam nie ma !
- Walnął w coś i to bardzo mocno. Zaraz będziemy mieć na karku cały MADAH. Co mam
robić?
- Trzymaj ich jak najdalej od nas! I naszych hakerów !!
- Postaram się!
Sylwia odłożyła słuchawkę " No Killer wiedziałam, że jesteś niezły ale teraz
to chyba przesadziliście" - pomyślała uśmiechając się do siebie. " Jezu,
wykorzystać satelitę sieci MADAH, na samą myśl jeżą mi się włosy na głowie"
ciągnęła swoje rozważania- Mam nadzieję, że i tym razem wam się uda" i
odrywając się od myśli powiedziała na głos:
- Dajcie mi słuchawki , John złapałeś ich?
- Tak możesz od razu walić.
- Ok K&K - powiedziała bezwiednie na głos- może uda mi się wam jakoś pomóc -
dodała już w myślach!
- Co to jest K&K?- zapytał John.
- Nie ważne, proszę o szczegółowe informacje o pozycjach BOT-ów.
Bracia syjamscy po wylizaniu swoich ran i uzupełnieniu amunicji z plecaków zabitych
BOT-ów. zaminowali wszystkie cztery wyjścia do sali. Plecaki z amunicją, która nie
mieściła się już w panelu mieli przed sobą. Stanęli jak poprzednio na środku sali i
zastygli w oczekiwaniu na kolejnych przeciwników.
IMPULS 13
- Killer ? Kręty? Witam największych popaprańców internetu!
- Śnieżynka? Ty żyjesz?
- Zapomnij o tym nik -name-ie Killer. Zwracaj się do mnie per "Fiona" albo
bezosobowo!
- Cześć Fiona - powiedział Kręty- Cieszę się że żyjesz, szkoda że twój ostatni
numer nie wypalił do końca!
- Szkoda, że nie wszyscy mieli tyle szczęścia co ja. Daleko zaszliście! Czym nas
załatwiliście?
- Wirus nazywa się Gandalf i chyba nazwa nic Ci nie powie! Opowiem Ci o wszystkim gdy
się znowu spotkamy!
- Mam nadzieję, że będziemy mieli do tego okazję- odpowiedziała Sylwia.
- Co jest grane, kto nas zamknął i czy już jesteśmy namierzeni. Dziś chyba jesteś w
obozie przeciwnym?
- Nie zupełnie teraz my was potrzebujemy!
- Kto my?
- Chyba wiecie gdzie się dostaliście? Mamy mało czasu. Oto jak przedstawia się
sytuacja: Wasz wirus zniszczył zabezpieczenia jakimi została opleciona sztuczna
inteligencja którą tutaj stworzyliśmy. W tej chwili zawładnęła całym centrum
operacyjnym i zarządza obecnie całą bazą. Zamknęła wszystkie terminale i ten serwer
treningowy. Jesteście w pułapce. Walczycie z Bot-ami wytworzonymi przez AI. Ostatnie,
które rozwaliliście miały skill 15 te które zaraz tu będą mają skill 20. Jest ich
osiem i musicie je rozwalić i to w pięknym stylu. Wtedy prawdopodobnie staniecie przed
Bot-em, który będzie wykorzystywał wszystkie zasoby AI. I też będziecie musieli go
rozwalić. Tym razem styl jest nie ważny! Jeśli wam się nie uda to dziesięć rakiet
nuklearnych uderzy w kilka niczego nie spodziewających się miast na całym świecie.
Zaraz potem na pewno was namierzy i poczęstuje was ładunkiem który stopi wasze i tak
nic nie warte szare komórki...
- Nie mogłaś sobie wymarzyć lepszych do tej roboty...
- To będzie jak przejażdżka w piękne letnie popołudnie czołgiem po przedszkolnym
placu zabaw... rozmarzył się Kręty.
- Niezupełnie... - cedziła słowa Śnieżynka - jest jeszcze coś...
- Coś konkretnego? - zapytał Killer.
- ... ostatni BOT będzie miał skill 49!
- Chyba trochę przesadzasz ? - z niedowierzaniem powiedział Kręty.
- Nie pomyliłaś się?- dodał Killer- a jego skill nie jest przypadkiem 666?- i obaj
ryknęli śmiechem.
- To rzeczywiście jest bestia ale skill ma 49! Nie zapominaj, że to sztuczna
inteligencja i to stworzona przeze mnie!
- Nie wiem jak ty Killer ale ja spadam!
- Pękasz Kręty - zapytała Sylwia.
- Nie co ty! Na razie puściły mi tylko zwieracze.- odpalił
- Przynajmniej wiemy z czym mamy odczynienia. Jesteśmy niemalże z powrotem w domu.-
podniósł przyjaciela na duchu Killer.
- Skoro tekturowe pudełko po butach, w które nas włożą po kremacji nazywasz domem to
jestem z tobą! Śnieżynka dopilnujesz żeby nas ze sobą zmieszali a potem pochowali
razem ze sprzętem?
- Jak dzieci!
- Ale jakie to urocze - ciągnął Kręty.
- Cicho, Bot-y są tuż przed wejściem. Wchodzą od czterech stron jednocześnie.
Formacja dwójkowa.
- Nie stać ich na nic lepszego?
- Przestań się wreszcie zgrywać Kręty!
- Powodzenia robaczki! Nie będę was rozpraszać!
Sylwia wyłączyła się. Wlepiła wzrok w Telbim i zacisnęła mocno kciuki. W sali
operacyjnej zapadła głęboka cisza.
- Co z MADAH - zapytał Sylwia nie odrywając wzroku od ekranu.
- Odpuścili nam! Ale zabrali się do hakerów!
- Ile mają czasu?
- Zależy jak się połączyli! Na pewno więcej niż dała nam AI!
- No to mamy ich z głowy!
IMPULS 14
Starcie zaczęły cztery niemal równoczesne wybuchy min założony przy wejściach do
sali. Bracia natychmiast ostrzelali każde z wyjść, po to by za chwilę ruszyć w
szaleńczym pędzie w do w przeciwległe strony sali. Pozostałe przy życiu Boty
wystrzeliły. Cztery pociski spotkały się w miejscu gdzie przed sekundą stali K&K
powodując gigantyczną eksplozję. Killer i Kręty kierowali się do przeciwległych
wyjść sali: północ południe. Gdy tylko znaleźli się przy ścianach natychmiast
odwrócili się i każdy z nich wystrzelił po dwa pociski w kierunku wyjść. Kręty
wypalił w południowe przy których stał Killer. A on odwrotnie. Jak tylko drugi pocisk
przeleciał przez wyjście wskoczyli za nim do ciemnych korytarzy. Boty właśnie
wychylały się żeby oddać kolejne strzały przeznaczone dla braci. Po jednym pocisku z
rakietnicy dla każdego i ciała komputerowych wojowników rozprysnęły się na
ścianach. Założone ładunki wybuchowe zdały egzamin- zostały jeszcze dwa: wschód-
zachód.
- Jaki czas? - zapytał kapitan
- 13 minut i 13 sekund!
- Nie mogłam wybrać lepszej chwili!
Obraz na Telebimie pokazywał właśnie dwa pozostałe boty wbiegające do sali, w której
przed chwilą byli K&K. Wybiegły na środek i ustawiły się w takiej samej pozycji
jak bracia przy pierwszym starciu i zaczęły systematycznie ostrzeliwać wyjścia. Jeden
z hakerów musiał przyjąć przynajmniej jeden pocisk z wystrzeliwanych rakietnic. Boty
strzelały systematycznie i niemal bez przerwy. Nie można było liczyć na osłabienie
ognia, objawy zmęczenia czy końcówkę amunicji. Ryzykowali. Jak zwykle padło na
Krętego. Ważne było tylko żeby nie dostał centralnie. Wyskoczył. Liczyli na to, że
oba Boty skierują ogień na Krętego i Killer będzie mógł spokojnie je rozwalić.
Przeliczyli się. Rakiety w kierunku wyjścia, za którym stał Killer nie przestawały
śmigać. W tym czasie Kręty miotał się po całej sali unikając pocisków drugiego
Bot-a. Podskoki, nagłe zawroty, przysiady itd. Nie miał czasu na strzelanie. Killer w
końcu zdecydował się wyskoczyć. Dostał na szczęście nie groźnie. I zaczął biec w
kierunku Krętego. Widząc nadbiegającego Killer, Kręty zdecydował się działać.
Uniknął kolejnego pocisku, skierował lufę pod nogi i wyskoczył na rakiecie wysoko
powietrze. Za nim Bot zorientował się w sytuacji przełączył w locie amunicję na
pociski samonaprowadzające i wypalił dwa razy w jego kierunku. Strzał był celny. Za
nim Kręty opadł na ziemię Bot już nie żył. Drugi również nieco nadgryziony przez
pociski Krętego odwrócił się błyskawicznie wypalił w jego kierunku. Próbował
zdjąć go w locie ale Kręty śmigał już w kierunku północnego wyjścia. Sekundy
które Kręty podarował Killerowi były ostatnimi chwilami Bot-a. Czasu było aż nadto
żeby wycelować i wystrzelić. Killer posłał pięć rakiet w kierunku ostatniego Bot-a.
Nie chciał ryzykować. Walka była skończona!
W sali operacyjnej znowu zapadła grobowa cisza. To co wszyscy widzieli przechodziło
najśmielsze wyobrażenia o technice gry w Quak-a. Mistrzowskie wyczyny dua odebrały
wszystkim mowę. Marines traktowali ćwiczenia na serwerze jako zwykł i często nudną
rutynę. Standardowe formacje, zadania taktyka przeniesiona żywcem z rzeczywistości.
Rutyna, realizm i niekończące się podchody. K&K pokazali wszystkim czym Quak i
granie w niego może być; improwizacja, polot i szybkość to się tu tylko liczyło.
Oglądali obrazy jak doskonały film i nie było jednej osoby, która by się w grze nie
zakochała. Bracia przysporzyli społeczności maniaków Quake-owych, nowych obywateli w
sile jednego batalionu!
- To było jak poezja- przerwał ciszę John.
- Tak byli doskonali! Ale nie zapomnijmy co się tu dzieje. Myślisz John, że to
wystarczy żeby weszła ?
- Jeśli to jej nie w kurwi to musi mieć żelazne nerwy!
- Miejmy nadzieję, że wszystko się uda! Czas?
- 10 minut 45 sekund.
- Co robi nerwusek?
- Chyba namyśla się!
- No to lepiej żeby się pośpieszyła!
- Rozmowa na trójce!
- Co znowu?- wyrzuciła zniecierpliwionym głosem do słuchawki.
- MADAH przyśpieszył. Mają jakieś nowe programy. Poza tym pomaga im nasz wydział
współpracy.
- Mark- zwróciła się do oficera dyżurnego, zakrywając słuchawkę- zorganizuj
żandarmerię i zamknij cały wydział łącznie z majorem Denversem!
- Na jakiej podstawie?- zapytał rzeczowo porucznik.
- Sabotowanie badań strategicznych o najwyższym znaczeniu dla obronności kraju.
Sprzeniewierzenie tajemnicy państwowej... To chyba powinno wystarczyć. Ubierz to tylko w
jakieś ładne słowa!
- Z przyjemnością - odpowiedział entuzjastycznie Mark- zawsze chciałem coś takiego
zrobić.
- Co z dowództwem? - zapytał nieco zatroskany rozwojem sytuacji John.
- Tym będziemy się martwić później.
- Daniel jesteś tam jeszcze?
- Oczywiście!
- To weź się w końcu do roboty i podłóż coś tym patałachom z agencji.
- Coś konkretnego?
- Bardzo konkretną i skuteczną świnię!- powiedziała odkładając słuchawkę.
Sylwia spojrzała zatroskana na Telebim i na Johna z pytaniem w oczach. Ten tylko
potrząsnął przecząco głową.
- Czas - zapytała.
- 7 minut i trzydzieści sześć sekund do odpalenia. - zimno wyrecytował marine.
"Szybciej łachmyto" powtarzała w myślach modląc się o to aby AI wreszcie
weszła do gry. Nie zastanawiała się nad tym czy Killer i Kręty ją rozwalą. Na razie
marzyła tylko o tym żeby tam weszła. To była jedyna droga. Inaczej wszystko
skończone: wojna, sąd polowy i koniec marzeń. Reszta to loteria.
GOD MODE
Zostały 4 minuty i 5 sekund do odpalenia kiedy AI w końcu wygenerował BOT-a i
weszła do gry.
- No chłopaki powiedział Sylwia do mikrofonu zakładając słuchawki- już jest.
- W końcu - zaczął Kręty- bo już zaczynaliśmy się nudzić.
- Radzę wam zniknąć z sali bo przy takim skillu nie będziecie mieli żadnych szans!
Moje obawy się sprawdziły: skill 49, maksymalna zbroja ale nie jest na szczęście
nieśmiertelna, jest niewidzialny i ma wzmocnioną broń. Zbliża się szybko od strony
północnej. Znacie już mapę?
- Studiowaliśmy ją w wolnych chwilach|!
- Macie miejsce?
- W zasadzie nie.- odpowiedział Killer.
- Mamy kilka pomysłów ale jakoś nie możemy się zdecydować. Killer był zawsze
kapryśny i mało elastyczny. A ja ostatnio zrobiłem się bardzo uparty- dorzucił
Kręty.
- Macie niecałe cztery minuty! Dobrej zabawy.
- Dzięki! Opowiemy ci jak było!
Chłopcy wyskoczyli jak z procy. Biegli korytarzami zostawiając za każdym krokiem kilka
min. Zrobili kilka pętli pozostawiając miny w każdym miejscu przez, które przebiegali
aż do chwili kiedy obu skończyły się ładunki. Postanowili, że ostateczna walka
rozegra się holu recepcyjnym, w którym rozwalili pierwszego Bot-a. Mieli swój plan. Bot
też. Zaskoczył ich zaraz po postawieniu ostatniej miny i to właśnie od strony holu
recepcyjnego odcinając im drogę. Musieli wracać przez zaminowane przez siebie
korytarze. Gorączkowo przełączali miny na zapalniki czasowe próbując nieco osłabić
przeciwnika. Zaledwie trzy z pozostawionych dziesiątek min wybuchło w pobliżu Bot-a
raniąc go tylko nieznacznie. Cudem uniknęli wysadzenia na własnych minach. Byli
zwierzyną a nie jak planowali myśliwymi. Bot był niewiarygodnie szybki i precyzyjny tak
jak żaden człowiek nigdy nie będzie w stanie. Zużyli już wszystkie posiadane
apteczki. Kolejne strzały i Killer miał już tylko 55 procent życia. Jak dowiedzieli
się od Śnieżynki Bot nie zszedł jeszcze poniżej dwustu. Kręty zaś miał lekko
poniżej osiemdziesięciu. Uciekali już ponad minutę. Zostało 2 minuty i 25 sekund do
odpalenia rakiet. Musieli improwizować to szybko. Na razie jednak nie pozostało im nic
innego jak tylko uciekać. Krętemu udało się trafić dwa razy z rakietnicy. Bot miał
już tylko 113 procent życia. Hakerom jednak też trochę ubyło.
- Jedna minuta i piętnaście sekund- usłyszeli głos Śnieżynki w słuchawce.
Biegli strzelając za siebie do niewidzialnego przeciwnika, aż w końcu znaleźli się w
holu recepcyjnym. Wysoki strop, mnóstwo załamań na linii ścian dawało im jakąś
szansę. Wpadli do środka ostrzeliwując silnie wejście, którym miał nadbiec Bot.
Kręty jeszcze raz spróbował wyjścia z gry. Wklepał odpowiednie komendy ale system nie
reagował warto było spróbować "- pomyślał.
- 55 sekund - usłyszeli zdenerwowany głos Śnieżynki- No dalej zróbcie coś - w końcu
krzyknęła.
- Skoro tak ładnie prosisz... - odpowiedział Killer wyskakując w powietrze i w
półobrocie oddając strzał do wpadającego Bot-a. Za nim jednak spadł na ziemie
dostał bardzo nieładnie jedną z rakiet. Przeżył. Dwa procent życia. Mógł go
załatwić byle odłamek lub zbłąkana kula. W tym czasie, korzystając z nieuwagi Bot-a
Kręty wskoczył na jeden z występów pod sufitem i przełączył panel na karabin
snajperski . Nie wiedział czy wystarczy mu czasu ale nie miał już ani rakiet ani
akumulatora. Killer uciekał wykorzystując każde dogodne miejsce do ukrycia. Kręty
wymierzył, Bot zauważył wiązkę lasera na swoim czole odwrócił się i błyskawicznie
oddał dwa strzały z rakietnicy. Kręty wystrzelił dwu sekundową serię z karabinu i
próbując uniknąć rakiet zeskoczył na ziemię. Pierwsza ominęła, druga trafiła go
niemal centralnie jeszcze w locie. Miał dużo szczęścia. Zostało mu jeszcze
piętnaście procent życia. Bot był już ledwo żywy. Cała seria dosięgła jego głowy
zostawiając niecałe trzydzieści procent życia. Teraz skoncentrował się na Krętym
strzelającym w jego kierunku bez przerwy ale na oślep.
- Dwadzieścia sekund do odpalenia - usłyszeli w słuchawce.
Byli w odległości kilku metrów od siebie. Bot w drugim końcu sali odpalał kolejny
pocisk. Spokojni desperaci - rewolwerowcy bez nadziei.
- Siedem sekund- usłyszeli
Nie mieli wyboru. Wyszli z ukrycia, stanęli i mierząc dokładnie obaj wystrzelili z
najlepszych armat jakie mieli. Bot się zawahał przez setne sekundy, a potem
błyskawicznie wypalił dwie rakiety.
K&K patrzyli na lecące w nich pociski. Nie mieli już szans żeby ich uniknąć,
stali w oczekiwaniu na śmierć gdy nagle wpisane wcześniej komendy wypchnęły
wyrzuciły ich z gry przenosząc na pola zdewastowanego systemu Wezuwiusza...
- O kurwa!- wykrzyknął Killer.
- Udało się- wykrzyknął niemal równocześnie Kręty.
- Co z Gandalfem!
- OK!
- Wycofaj go i wracamy czuję dziwne mrowienie na plecach! - powiedział Killer zrywając
gwałtownie wszystkie połączeni w drodze do domu...
*
* *
Kapitan żarliwie modląc się o zwycięstwo hakerów z przerażeniem
patrzyła na lecące w ich kierunku pociski.
- Trzy sekundy do odpalenia - powiedział ktoś monotonnym, zgaszonym głosem, gdy nagle
ekran zgasł.
Na sali zapadła cisza. Nie wszyscy wiedzieli co się stało. Na twarzy Sylwii Coney
błądził zagadkowy uśmiech.
- Sekwencje startowe zatrzymane! - wszyscy usłyszeli wyraźny głos i cała sala
wybuchła nieopisaną wrzawą.
Sylwia podniosła niedbale kurtkę mundurową, przewiesiła ją przez ramie ruszając w
kierunku drzwi.
- Wyczyścić dyski, wykasować wszelkie nagrania! - rzeczowym tonem rozkazała.
Otworzyła drzwi i odwracając się dodała:
- TO SIĘ NIGDY NIE ZDARZYŁO!!
- A MADAH - zapytał John.
- Jak to co: PIEPRZYĆ ICH!
KONIEC
|