Jak zawsze w piatkowy wieczor, dziadek Konak zasiadl posrod licznej gromadki swoich wnuczat, by opowiadac im niesamowite historie z dawnych lat. Dziaciarnia rozsiadla sie dookola czekajac na cotygodniowa porcje niesamowitych wrazen. -No, kochani - zaczal Dziadek - o czym mam wam dzisiaj opowiedziec? -O Kwaku, Dziadziu! O Kwaku! -Dobrze. Opowiem wam, jak Roos z KraQsem nie walczyl. -To juz bylo, Dziadziu! -A o tym, jak KraQs na weselisku tancowal? -Tez bylo! -A jak Janek R. nauki swe odbieral? -Bylo! -A jak KraQs demo z botami nagral? -Bylo! -Hmmmm... A jak nowicjusze przysiege zlozyli? -To tez bylo, Dziadku! -No a jak Yoonior krajanina napotkal? -Oooooo! Tego jeszcze nie bylo! -No to posluchajcie... Dzialo sie to w dawnych, dawnych czasach. Tak pradawnych, ze jeszcze Yoonior i KraQs nie znali sie wzajemnie, choc wszak z jednego grodu pochodzili. Wiele ich laczylo - wiek, zainteresowania, stanowiska adminow; wiele tez dzielilo - Yooniora znali niemal wszyscy, byl osoba publiczna, owacyjnie witana na zjazdach kwakowej braci, KraQsa zas poza gra nie widzial nikt. Znaczy (tu dziadek usmiechnal sie wilczo) nikt, kto go widzial i wiedzial, ze to on, nie zdolal tego powiedziec innym. Taka sytuacja nie mogla jednak trwac dlugo - wojennicy, zwlaszcza zas admini, z jednego miasta nie moga wszak unikac spotkania w nieskonczonosc! Stalo sie zatem, iz umowili sie oni na spotkanie w neutralnym miejscu. Postanowili przybyc incognito, aby nie wywolywac sensacji, lub nie daj Boze paniki. Kilka minut przed umowiana pora w poblizu miejsca spotkania pojawil sie Yoonior. Z ukrycia obserwowal przechodniow. Ktory to moze byc?... To ten! Uwaga Yooniora skupila sie na mlodym wysokim czlowieku. Czarna aktowka (z zestawem 'Maly Kwak' w srodku), a zwlaszcza twarz przypominajaca szatana z romantycznej powiesci poetyckiej, nie pozostawialy watpliwosci. To byl KraQs. "Zrobie mu mala niespodzianke." - pomyslal Yoonior przygotowujac wyostrzony specjalnie na te okazje topor. Po chwili jednak zrezygnowal. Dostrzegl bowiem, ze tamtego otacza lekka czerwona aura. "Przytomniak!" - mruknal z uznaniem aktywujac wlasny pentagram. Nastepnie podazyl na spotkanie KraQsa. KraQs szybko obrzucil wzrokiem zblizajaca sie ku niemu postac. To oczywiscie nie nogl byc nikt inny. Yoonior! Uwage wladcy VAVElu zwrocil duzy czarny rower. Cos w nim bylo... dziwnego! Ach, po prostu byly to dwa kolka polaczone w charakterze ramy wszystkimi broniami Kwaka. KraQs z uznaniem pokiwal glowa - uzycie spawary w charakterze kierownicy bylo w istocie nieposlednim pomyslem. Po wstepnych przywitaniach obaj zasiedli do stolu rozmow. Stol ten stal na podworku niewielkiej kawiarenki. Zaczela sie rozmowa, wymiana doswiadczen... W pewnym momencie KraQs drgnal. Zdal sobie bowiem wyraznie sprawe, ze nie sa sami - rozmowie przysluchiwal sie ktos jeszcze. Ktos - w calym i najszerszym tego slowa znaczeniu - obcy. KraQs rozejrzal sie bacznie. Katem oka uchwycil zarys konturu ksztaltu linii brzegu cienia ronda szerokiego filcowego kapelusza. Odetchnal: sily znow byly wyrownane. Po dluzszej chwili stalo sie jasne, ze walki nie bedzie, przynajmniej dzisiaj. "Chodz, obejrzysz sobie moja kwatere!" - zaproponowal Yooniorowi KraQs. Poszli wiec. "Jestes pewien, ze bede mogl tam zostawic swoj sprzet?" - zapytal Yoonior - "Ktos nieuwazny moglby nim sobie zrobic duza krzywde." "Nie ma problematu" - brzmiala odpowiedz. W koncu doszli. Po wejsciu na pierwsze pietro budynku zatrzymali sie przed drzwiami zamykanymi na elektroniczny szyfrowy zamek. "Co jest za nimi?" - zaciekawil sie Yoonior. "W zasadzie to sekret. Ale moge ci pokazac. W tajemnicy." KraQs otworzyl drzwi i z wyraznym rozbawieniem patrzyl na swego oslupialego goscia. Czego jak czego, ale takiego wyposazenia u wladcy VAVELu na pewno Yoonior sie nie spodziewal. Poszli kawalek dalej, dochodzac do wymoszczonego owczymi skorami na ksztalt jurty tatarskiej pomieszczenia. Uwage zwracal stojacy z boku stojak, z ktorego zwisaly przewody i rozne czesci elektroniczne. Uwage zwracal dysk twardy z braku innej obudowy zapakowany w polprzezroczyste pudelko po pralinkach. "To pewnie VAVEL?" - rzucil Yoonior, a gdy KraQs przytaknal, dodal - "No coz, Amandla wyglada nie lepiej." "Ano, wyglada, jak wyglada... Ale za to chodzi na nim Kwak i Team Fortress! I wszystko w pelni legalne!" "A co myslisz" - Yoonior obruszyl sie lekko - "ze na Amandli, albo w YQP ja trzymam piraty?!" "Nie, sorry, nie to mialem na mysli." Tak gwarzac spedzali czas. Przyszla wreszcie pora pozegnania. Rozstajac sie na skrzyzowaniu ulic z Yooniorem KraQs dlugo odprowadzal wzrokiem nowo poznanego znajoomego. W oczach migotaly mu zlosliwe iskierki. Patrzyl jak ludzie gapili sie rozdziawiajac geby za odjezdzajacym Yooniorem. Zapomnial on bowiem - a w ciemnosci bylo to wyraznie widoczne - wylaczyc swojego pentagramu i wciaz czerwonawo swiecil...